Aleksandra Jarecka to jedna z najbardziej znanych polskich szpadzistek. W dorobku ma złoty medal mistrzostw Europy oraz brązowy medal olimpijski, oba wywalczone w drużynie. To właśnie trafienie 29-latki dało Polkom sukces w Paryżu, a radość zawodniczki kibice z pewnością zapamiętają na długo.
Jej ambicje sięgają jednak dalej niż tylko sport. W kwietniu zdawała bowiem egzamin adwokacki. Jak zdradziła w rozmowie z "Faktem", jej droga do prawniczego wykształcenia zaczęła się przypadkowo, gdy nie udało jej się dostać na studia medyczne. Rodzice zasugerowali jej w żartach, żeby wybrała prawo i tak się też stało.
ZOBACZ WIDEO: Anita Włodarczyk zaskoczyła internautów. Takiego ćwiczenia nie widzieli
29-latka podkreśliła, że zawsze stawiała na edukację, głównie za sprawą rodziców. - Niektórzy dostawali szlaban na komputer, a ja na szermierkę. Rodzice tylko grozili, ale mnie to motywowało - przyznała. Determinacja, która przełożyła się m.in. na sukces w Paryżu, została doceniona przez jej rodziców. - Po medalu olimpijskim rodzice w żartach powiedzieli, że gdyby wiedzieli, że będę tak dobra, to wysłaliby mnie na tenisa - stwierdziła.
Podczas studiów na Uniwersytecie Andrzeja Frycza Modrzewskiego w Krakowie, Jarecka musiała jednak zmagać się z nieprzychylnością ze strony wykładowców. - Bardzo rzadko zdarzało się, żeby wykładowca patrzył przychylnie na to, że trenuję sport - wspomina. Wyjątkiem był prof. Tadeusz Biernat, który wspierał jej sportowe ambicje.
Jarecka zaraz po zakończeniu studiów zdecydowała się na aplikację adwokacką. Obecnie zastanawia się, czy uda jej się połączyć pracę prawniczą z dalszymi startami w zawodach sportowych. Między innymi na igrzyskach olimpijskich w Los Angeles. 29-latka z dumą przyznała, że jest pierwszą adwokatką, która zdobyła olimpijski medal, więc chęć powtórzenia tego wyczynu może sprawić, że uda jej się pogodzić pracę zawodową ze sportem.