- Na wstępie zaznaczę, że nie startuję w wyborach po to, by wycofać pozew - deklaruje Dariusz Zieliński, związany z szermierką nieprzerwanie od 43 lat. - Jesteśmy po wymianie pism przedsądowych i uważam, że będzie lepiej, jak ta sprawa będzie się toczyła swoim tokiem. Nie mam pretensji do dyrektora sportowego, który bierze w tym udział, bo moim zdaniem zostało to na nim wymuszone. Dzisiaj zresztą, żeby mówić inaczej niż prezes związku, trzeba być naprawdę odważnym człowiekiem. Wierzę, że głosując anonimowo, wielu działaczy zdobędzie się na odwagę - dodaje kandydat na prezesa.
Jak sam przyznaje, na walkę o fotel prezesa zdecydował się po wymianie pism przedsądowych, w których działacze apelowali do sądu, by nie brał pod uwagę zeznań żadnego z jego 20 świadków, wśród których są medaliści mistrzostw świata, olimpijczycy oraz ich trenerzy. - Gdy związek próbował przekonać sąd, że to nieprzydatne osoby i pytał, kim są, uznałem, że tak dalej nie może to wyglądać i czas to zmienić - wyjaśnia Zieliński, który nie dość, że prowadzi akademię szermierczą, to wciąż jest aktywny sportowo jako szermierz-weteran.
Związek widzi tę sprawę zupełnie inaczej. - Pozwaliśmy pana Zielińskiego w ubiegłym roku, na wiele miesięcy wcześniej, zanim został kandydatem. To są dwie rozdzielne sprawy. Jeśli ktoś je łączy, to po prostu próbuje manipulować opinią publiczną - ocenia prezes PZSz Tadeusz Tomaszewski.
ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni przeżyła koszmar. "Mój mąż wtedy pierwszy raz zemdlał"
Przypomnijmy, że wraz z Zielińskim pozew ze związku otrzymał także komentator Eurosportu Jakub Zborowski. Sprawa trafiła do sądu, ale strony wciąż czekają na wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy.
- Mieliśmy pozostać bezczynni? Nie! Nie ma zgody na opluwanie polskiej szermierki. Po igrzyskach w Paryżu dwie osoby powiedziały w mediach wiele nieprawdy, więc musieliśmy się bronić. Naszej dyscyplinie wyrządzono wielkie szkody wizerunkowe i marketingowe. To są wymierne straty, winni powinni ponieść za to odpowiedzialność! I żeby było jasne: tu nie chodzi o krytykę, bo jak pokazuje przykład z panelami dyskusyjnymi w środowisku, jesteśmy otwarci na dialog. Ale nie pozwolimy na głoszenie oczywistej nieprawdy. Pan Dariusz Zieliński tworzył i publicznie głosił jakieś kosmiczne teorie spiskowe, mówił tyle słów nieprawdy, że przeglądając jego wypowiedzi, miałem wrażenie, że czytam jakąś bajkę. Przykro to mówić, bo to się wszystko nie trzyma kupy, to są fantasmagorie, których autor dawno stracił kontakt z ziemią – mówi Tomaszewski.
Wyciągnęli wnioski. Jest jedno "ale"
Władze związku tłumaczą, że wyciągnęły wnioski z zamieszania wokół występu reprezentacji w Paryżu i dlatego - po szerokich konsultacjach ze środowiskiem - postanowiły zmienić regulamin. W przeciwieństwie do igrzysk w Paryżu, tym razem do startów indywidualnych dopuszczeni zostaną zawodnicy z najwyższych miejsc w rankingu. W drużynie pewne miejsce będzie miało trzech, a nie dwóch zawodników, jak do tej pory. Taki dokładnie był postulat środowiska.
- W teorii wszystko wygląda dobrze, ale nikt nie potrafi wyjaśnić, dlaczego nowy regulamin nie będzie obowiązywał w kwalifikacjach do kolejnych igrzysk. Niepokoi także zapis, który sugeruje, że wszystkie przepisy nie mają większego znaczenia, bo ostateczną decyzję i tak podejmie zarząd. Władze związku znów dały sobie furtkę, by przepchnąć tych, którzy są im wygodni. Taki przepis traktuję jako policzek wymierzony w trenerów. Mówię o tym otwarcie, bo przecież jeszcze w 2016 roku na igrzyska nie pojechała ówczesna mistrzyni Polski, bo miała w rankingu "zaledwie" drugie miejsce - uważa Zieliński.
- To chyba jakieś nocne lęki kogoś, kto kompletnie się nie orientuje w tym, jak funkcjonuje związek! W regulaminie nie ma żadnej furtki mogącej podważyć najnowsze przepisy - odpowiada stanowczo Tomaszewski. - To całkowita nieprawda. Te przepisy obowiązują i nikt nie może ich obejść. To, że ostateczną decyzję podejmuje zarząd, oznacza tylko tyle, że zarząd jest organem zatwierdzającym zaproponowane rozwiązania. Jest to zgodne ze statutem związku. Natomiast zarząd nie ma, nie miał i nie będzie miał swobody decyzji. Dlaczego tymi regulacjami nie objęliśmy kolejnych igrzysk? To proste. Międzynarodowa Federacja Szermiercza nie ogłosiła jeszcze międzynarodowych zasad kwalifikacji na igrzyska olimpijskie. W związku z tym nie możemy precyzyjnie określić naszych wewnętrznych zasad kwalifikacji. Ale mogę zadeklarować, że one również będą wypracowane ze środowiskiem - tłumaczy obecny prezes związku Tadeusz Tomaszewski.
Krytykują za to, do czego sami doprowadzili?
Co chciałby zmienić Zieliński? Na czele listy priorytetów jest ustalenie klarownych kryteriów wyboru trenerów kadry narodowej, zmiana wizerunku, a także poszukiwania nowego sponsora związku.
- Dla mnie to niepojęte, że mimo medalu olimpijskiego, działaczom nie udało się pozyskać choćby jednego sponsora. Nie dziwię się, że tak jest, skoro ulubionym hasłem jednego z naszych prezesów jest: szermierka zawsze będzie niszowym sportem. Chcę, by w związku szermierczym znów kluczowymi wartościami była wolność wypowiedzi, uczciwość i szacunek do innych - wyjaśnia Zieliński.
Obecny prezes skupia się przede wszystkim na znakomitych wynikach polskich szermierzy. W trakcie jego czteroletniej kadencji nasi reprezentanci zdobyli w sumie 57 medali w różnych kategoriach wiekowych.
- Te sukcesy pokazują, że związek działa dobrze. Zresztą pracujemy bardzo mocno u podstaw i już teraz widzimy tego efekty. Jesteśmy na lekcjach pokazowych w przedszkolach, włączamy szermierkę do programu studiów na najważniejszych uczelniach. Nigdy nie będziemy tak popularni, jak piłka nożna czy siatkówka, ale robimy swoje. W popularyzacji ma nam pomóc podpisane we wtorek porozumienie z Polsatem, dzięki któremu polska szermierka trafi na kanały Polsatu Sport. Jeśli chodzi o sponsorów, to cały czas nad tym pracujemy i to jeden z naszych priorytetów. To w sumie zabawne, że dziś te same osoby, które obrzuciły błotem dyscyplinę, co było jednym z powodów trudności w znalezieniu sponsorów, teraz zarzucają nam brak nowych umów sponsorskich. A przecież w ostatnim czteroleciu sponsorów mieliśmy: KGHM, Polski Cukier - Krajową Grupę Spożywczą oraz PGNiG. Prowadzimy zaawansowane rozmowy z bardzo poważną marką i być może niedługo ogłosimy sukces. Bardzo w to wierzę - wyjaśnia Tomaszewski.
To będzie ostry pojedynek
Wybory odbędą się już w sobotę w Warszawie i można być pewnym, że temperatura sporu do tego czasu na pewno nie ostygnie. Zieliński poza pozwem od związku jest także obecnie zawieszony w prawach członka klubu. Uważa, że ma to związek z działaniami przed igrzyskami, gdy wstawił się za Aleksandrą Jarecką.
- Chwilę wcześniej dostałem ostrzeżenie od swojego klubu, który reprezentowałem od 22 lat, że jeżeli nie powstrzymam swoich działań, to zostanę wyrzucony. To nastąpiło po zakończeniu igrzysk. Za co? Za krytykę związku - mówi stanowczo.
Tomaszewski odpowiada: - Z zawieszeniem Zielińskiego w strukturach klubu nie miałem nic wspólnego i nigdy nie angażowałem się w tę sprawę. To jakieś absurdalne zarzuty. Pan Zieliński nie jest na tyle dla mnie istotny, bym się zajmował tym, co robi i czego nie robi w klubie. To są jego sprawy. Niestety, znów odbieram to jako granie roli ofiary. Nic więcej. Pozew nie ma wpływu na możliwość kandydowania, a mojemu kontrkandydatowi zostały stworzone równe warunki. Wiem, że jest zgłoszony na międzynarodowe zawody jako szermierz-weteran i nikt nawet nie pomyślał, by zablokować mu ten wyjazd. Naprawdę świat się nie kręci wokół pana Zielińskiego, bądźmy poważni. To żałosne... Najpierw ktoś jest odważny w wypowiedziach, pluje jadem na swoją dyscyplinę, na związek, a później próbuje przekonać niezorientowanych, że jest ofiarą. Jakie zastraszanie? Są na to jakieś dowody? Jeśli Pan Zieliński ma na to dowody, to może udać się z nimi na policję lub do sądu.
Mateusz Puka, WP SportoweFakty
Powinni działać w czynie społecznym.