Miłosz Redzimski z Dartomu Bogorii Grodzisk Mazowiecki odniósł sześć zwycięstw w turnieju kwalifikacyjnym w Sarajewie. Jako pierwszy z grona 46 zawodników zapewnił sobie prawo startu w tegorocznych IO.
Redakcja PZTS: Gdyby powinęła się tobie noga w Bośni i Hercegowinie, ostatnią szansą byłby ranking międzynarodowej federacji ITTF.
Miłosz Redzimski: Jeszcze do niedawna wydawało się, że mógłbym zakwalifikować się na igrzyska z listy światowej, na której obecnie jestem 77. Tymczasem oprócz mnie, w Sarajewie awans wywalczyli m.in. mój kolega klubowy Grek Panos Gionis, Mołdawianin Vladislav Ursu i Ukrainiec Jarosław Żmudenko. Wszyscy oni są niżej w klasyfikacji ITTF, więc prawdopodobnie zabrakłoby dla mnie miejsca i promocji olimpijskiej z rankingu jednak nie wywalczyłbym.
Lepiej było nie czekać na końcowy ranking, tylko wziąć sprawy w swoje ręce.
I rzeczywiście tak zrobiłem, mimo że do Sarajewa przyjechałem po przebytej chorobie i kilkudniowej przerwie w treningach. W pierwszych dniach nie czułem się najlepiej, dalej byłem osłabiony i dość szybko się męczyłem. Po dwóch setach opadałem z sił i musiałem mocno się motywować i mobilizować, by wygrywać czterosetowe pojedynki.
Czyli dobrze się stało, że w meczach ze Szwajcarem Loicem Stollem, Czechem Lubomirem Jancarikiem i Bułgarem Denisławem Kodjabaszewem zwyciężyłeś po 4:0.
To był dla mnie optymalny scenariusz. Dobrze ułożyło się, że inaugurację trafiłem na Stolla, gdyż lubię i potrafię grać przeciwko defensorom. Z Jancarikiem było dużo trudniej, w dwóch setach wysoko przegrywałem, lecz potrafiłem odrobić straty i triumfować. Po tym spotkaniu nabrałem jeszcze większej pewności siebie i utwierdziłem się w przekonaniu, że jestem w stanie zdobyć „bilet” do Paryża. Ostatni mecz grupowy z Kodjabaszewem był już w miarę łatwy, chociaż to całkiem niezły zawodnik.
ZOBACZ WIDEO: Korzeniowski nie może tylko odcinać kuponów. "Pracuję, aby utrzymywać rodzinę"
Dlaczego na krzesełku trenerskim był trener Tomasz Krzeszewski, asystent głównego szkoleniowca Tomasza Redzimskiego, prywatnie twojego ojca?
Zanim mój tata został trenerem reprezentacji, długo kadrę prowadził Tomasz Krzeszewski i dobrze mi się z nim współpracowało. A skoro coś wychodzi, to nie ma potrzeby zmiany. I wspólnie postanowiliśmy, że trener Krzeszewski będzie ze mną na meczach, a trener Redzimski z Samuelem Kulczyckim.
W finałowym spotkaniu przeciwnikiem był Alvaro Robles, z którym w marcu przegrałeś w Singapore Smash.
Wcześniej rywalizowaliśmy trzykrotnie, a Hiszpana pokonałem 3:0 na początku 2023 roku w turnieju w Katarze. Później faktycznie poniosłem porażki w Czechach i Singapurze. Jednym z najważniejszych wniosków był zmiana serwisu, co utrudniło Roblesowi dokładny odbiór. W konsekwencji bardzo dużo atakowałem, spychając przeciwnika do odbioru. W ostatniej akcji, przy 13:12, zepsuł wysoką piłkę i tym samym mogłem odetchnąć. Gdyby trafił, znów musiałbym uzyskać dwupunktową przewagę.
Oprócz pomocy na miejscu dwóch szkoleniowców, mogłeś liczyć też na wsparcie z Warszawy w osobie Jerzego Grycana.
Trener Grycan przygotował m.in. szczegółową analizę meczu Roblesa z Yoshimurą z finału WTT w czeskim Havirovie. To był świetny przykład jak wygrać z tym zawodnikiem. Stosując się do tych wskazówek zdobyłem inicjatywę. Jerzy Grycan bardzo mi pomógł.
Odpoczniesz przed półfinałami Lotto Superligi, zaplanowanymi na 28 i 31 maja?
Trochę na pewno, bowiem nie będę uczestniczył w WTT Youth Contender we Władysławowie. Już wcześniej zdecydowaliśmy, że odpuszczam zawody juniorskie. W czerwcu prawdopodobnie zagram w seniorskim Star Contenderze w Słowenii, do którego zgłoszony jestem w singlu oraz deblu z Maćkiem Kubikiem. Miałem też wystąpić w zwykłym Contenderze w Zagrzebiu, lecz tam raczej mnie nie będzie. Mam nadzieję, że awansujemy z Dartomem Bogorią i 22 czerwca powalczę o kolejne złoto Drużynowych Mistrzostw Polski.