Tomasz Redzimski: styl stylowi nie jest równy

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / PZTS / Na zdjęciu: Tomasz Redzimski
Materiały prasowe / PZTS / Na zdjęciu: Tomasz Redzimski
zdjęcie autora artykułu

O niuansach poszczególnych stylów i o gotowości do złożonej taktycznie gry, jak również o przygotowaniach olimpijskich opowiada nam trener męskiej reprezentacji Polski Tomasz Redzimski. Na igrzyskach w Paryżu wystąpi Miłosz Redzimski, czyli jego syn.

W tym artykule dowiesz się o:

Redakcja PZTS: Jak podobał się panu finał Lotto Superligi?

Tomasz Redzimski: Bardzo dobry, emocjonujący i trzymający w napięciu do ostatniego, piątego pojedynku. Ale od razu zaznaczam, że jako trenera kadry narodowej znacznie bardziej od walorów estetycznych i dramatyzmu, interesuje mnie jak zawodnicy byli przygotowani taktycznie, tzn. chodzi o zmienność w takich kwestiach jak rotacja, rytm i miejsce upadku piłki oraz gotowość mentalna do agresywnej gry. Zwracam szczególną uwagę na kombinacje serw-atak 3. i 5. piłki, czyli tę przynoszącą najwięcej punktów w tenisie stołowym. Dla mnie bardzo istotne było jak polscy tenisiści stołowi radzili sobie z obcokrajowcami: Miłosz Redzimski i Marek Badowski z zawodnikiem światowej czołówki Jonathanem Grothem, Marek z piórkowcem, kiedyś ćwierćfinalistą MŚ Kaiiem Konishim i Jakub Dyjas z obecnie czołowym obrońcą na świecie Panosem Gionisem.

W trakcie finału zapisywał pan wnioski czy obejrzał mecz powtórnie?

Wiele rzeczy jestem w stanie zapamiętać, ale analizy umiejętności taktycznych, tj. rozwoju jakości gry, poszczególnych uderzeń i kombinacji, dokonuję po obejrzeniu spotkania po raz drugi. Na podstawie analiz gier powstaje plan treningowy na kolejne tygodnie i miesiące, więc nie chciałbym czegoś przeoczyć. W finale superligi stres jest duży i stawka wysoka, więc miałem okazję obserwować kadrowiczów w szczególnych okolicznościach. W takich meczach dobrze widać, które kombinacje zawodnicy są w stanie skutecznie zastosować, które stosują, ale skuteczność jest niższa, a czego w ogóle unikają. Już pierwsza akcja finału przyniosła cenną informację. Groth zagrał krótki serwis, Miłosz odpowiedział długim przebiciem, ale później nie trafił kontrataku forhendem. Taka akcja powinna mu "wchodzić" w 19 na 20 przypadków. Trzeba wrócić więc do treningu i przećwiczyć tę kombinację przed igrzyskami setki, a może i z tysiąc razy.

Przygotowujący się do igrzysk olimpijskich Miłosz Redzimski przegrał z Jonathanem Grothem 0:3, zaś pozostający poza kadrą Marek Badowski wygrał z tym samym Duńczykiem 3:1.

Marek Badowski jest zawodnikiem ataku szybkiego i właśnie na szybkości opiera swoją grę, zaś Miłosz Redzimski – łączy atak szybki bekhendem z topspinem forhendowym. Marek ma przewagę szybkości nad Grothem, potrafi świetnie połączyć atak obiema stronami grając blisko stołu. Świetnie gra też kombinację blok-kontratak. Jednak gdy Duńczyk dokładał więcej rotacji i siły, wtedy rosły jego szanse. Co nie zadziałało u Miłosza? Nie grał tak szybko jak Marek. Już w opowiadanej przeze mnie pierwszej akcji wykonał ruch zbyt wolno. Do rozpoczęcia igrzysk bardzo dużo czasu poświęcimy na poprawę szybkości w najważniejszych kombinacjach: serwis i atak 3. piłki po różnych odbiorach, odbiór serwu krótkim/długim przebiciem i kontratak, atak-kontratak od bekhendu do forhendu i odwrotnie oraz w końcu blok bekhendem - kontratak bekhendem i forhendem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poszła na plażę o 8 rano. Co za zdjęcia!

Marek Badowski, którego w ostatnich 2 latach trapiły różne problemy zdrowotne, powinien wrócić do reprezentacji?

Byłoby świetnie, gdyby zdecydował się na powrót. Nie mam wątpliwości, że nasza kadra w składzie z Markiem byłaby mocniejsza. Liczę, iż przyjdzie taki dzień, kiedy ogłosi, że czuje się gotowy na ponowne występy w imprezach międzynarodowych. To wiąże się ze zwiększonymi obciążeniami treningowymi oraz startowymi. Gra w reprezentacji jest szansą na rozwój sportowy tego zawodnika. Cierpliwie czekam i chciałbym, aby do Jakuba Dyjasa, Miłosza Redzimskiego, Samuela Kulczyckiego, Macieja Kubika dołączył Marek Badowski, a także doszli juniorzy, np. Mateusz Zalewski, Marcel Błaszczyk, Rafał Formela, Alan Kulczycki, Michał Gawlas. Ciekawym zawodnikiem ataku szybkiego jest Dawid Michna. Jeszcze nie powołałem go ani razu na zgrupowanie, ale mam na oku. Jestem ciekawy, czy zdecyduje się na podjęcie wyczynowego treningu. Potrzebujemy silnej, wyrównanej reprezentacji. Trochę nierówny ostatni sezon mieli Gawlas i Zalewski, ale rozumiem, jak trudno jest połączyć treningi i starty z przygotowaniem do matury. Czekam też na to, kiedy pojawi się w Polsce młody obrońca lub zawodnik kombi-ataku, którzy świetnie uzupełniliby kadrę.

Wracając do olimpijskiego debiutu Miłosza, w ostatnim międzynarodowym sprawdzianie przegrał w Lublanie ze słowackim średniakiem Lubomirem Pistejem 0:3.

To dobry przykład na to, że zawodnik nie zawsze ma odpowiednią gotowość do startu w zawodach. I jest to dla mnie cenna lekcja. Wspólnie podjęliśmy wielomiesięczny wysiłek, którego efektem miał być awans na IO. W momencie gdy cel został zrealizowany, może przyjść kryzys związany z potrzebą regeneracji, a co za tym idzie rezygnacji z turniejów itp. Wycofaliśmy Miłosza z Contendera w Zagrzebiu, natomiast pojechał na wspomniany Star Contender do Słowenii. Okazało się, że przerwa była zbyt krótka. Poza sportem miał na głowie szkołę, nadrabianie zaległości w liceum.

Wkrótce zgrupowania w Chorwacji i Niemczech. Dlaczego do miejscowości Vrsar jedzie cała 4-osobowa kadra, a do Saarbruecken tylko Redzimski i Kubik?

Byłem zobligowany dużo wcześniej podać nazwiska uczestników obozu w Chorwacji. Dlatego zgłosiliśmy wszystkich czterech, chociaż jeszcze nie wiedzieliśmy, kto awansuje i zagra w Paryżu. Inaczej było z Saarbrucken, gdzie korzystając z dobrych kontaktów z tym klubem i firmą Tibhar, mogliśmy zorganizować treningi już po eliminacjach w Sarajewie. Miłosz jedzie w ramach przygotowań do zawodów olimpijskich, a pozostali zawodnicy wykorzystują ten czas na urlop. Cieszę się bardzo, że plany zmienił Maciek i razem pojedziemy trenować do Niemiec.

Niewiele zabrakło, aby Maciej Kubik z rankingu światowego zakwalifikował do turnieju w Paryżu.

Decydujące były zawody w Lublanie, gdzie po 3 zwycięstwach eliminacyjnych Maciek przegrał z Joao Monteiro. Przed zawodami nie liczyłem dokładnie punktów, bo nie od tego zależy skuteczna gra zawodnika. Byłem natomiast pewien, że awans na IO zapewnią zwycięstwa nad Portugalczykiem i Egipcjaninem Omarem Assarem. Podczas zawodów koncentrowaliśmy się na przygotowaniach do poszczególnych meczów, rozmawialiśmy o wspomnianej wcześniej gotowości do gry, o zmienności serwisu, ataku, odbioru serwu. Chodziło o to, żeby przejmować inicjatywę. Do końca trzeciego seta i prowadzenia 2:1 z Monteiro, Maciek grał na wysokim poziomie. Niestety przegrał 2:3. Potem okazało się, że już tą wygraną zapewniłby sobie start we Francji. Zabrakło kilkanaście punktów, ale i tak uważam, że Maciek czyni stałe i widoczne postępy. Potrafi skoncentrować się na realizacji założeń taktycznych i podtrzymywać odpowiednią gotowość do walki przy stole. To podstawa jeśli marzymy o wygrywaniu z czołowymi zawodnikami świata.

Źródło artykułu: Informacja prasowa