Legenda objęła ważną funkcję w PZTS

Materiały prasowe / PZTS / Leszek Kucharski
Materiały prasowe / PZTS / Leszek Kucharski

Medalista mistrzostw świata i Europy Leszek Kucharski został trenerem głównym Centrum Szkolenia PZTS im. Andrzeja Grubby. - Moim zadaniem jest oszlifować talenty, których u nas nigdy nie brakowało - mówi dla WP SportoweFakty.

W tym artykule dowiesz się o:

Redakcja PZTS: Co kryje się pod pojęciem trener główny w ośrodku Polskiego Związku Tenisa Stołowego?

Leszek Kucharski: Po wielu latach przerwy znów jestem w miejscu dla mnie szczególnym - Gdańsku. Tutaj się urodziłem, pod okiem mamy Magdaleny uczyłem się grać w tenisa stołowego, a potem występowałem m.in. w gdańskich klubach MRKS-ie oraz AZS AWF. Z tym drugim zdobyłem osiem tytułów drużynowego mistrza Polski i sięgnęliśmy po zwycięstwo w Pucharze Europy, dzisiejszym odpowiedniku Ligi Mistrzów.

Z kim pan współpracuje?

Wraz ze mną jest czterech trenerów, tj. Grzegorz Adamiak, Alan Woś i Marcin Kusiński, szkoleniowiec kobiecej reprezentacji. Chociaż dodam, że nie mamy zbyt wiele wspólnego z seniorską kadrą narodową, zarówno żeńską, jak i męską. Pracujemy z kadetami i juniorami, przygotowując ich do dorosłej kariery. Marcin Kusiński mieszka w Gdańsku, w Centrum Szkolenia PZTS organizuje zgrupowania tenisistek stołowych, bierze udział w naszych treningach.

ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni przeżyła koszmar. "Mój mąż wtedy pierwszy raz zemdlał"

Propozycja z PZTS była zaskoczeniem?

Od wielu lat byłem poza strukturami związkowymi, przeszedłem już na emeryturę, bo skończyłem 65. rok życia (Kucharski urodził się w 1959 roku - red.), ale nigdy nie zerwałem z tenisem stołowym. Zimą i latem organizuję obozy w ramach Akademii Leszka Kucharskiego. Mam pod opieką i dzieci, i młodzież, ale i dorosłych zawodników. O różnej skali umiejętności. Od niedawna naszą bazą są Puławy. Wracając do pytania, pewnie, że byłem miło zaskoczony propozycją, którą przedstawił mi Tomasz Krzeszewski, dyrektor sportowy PZTS.

Dużo czasu potrzebował pan na zastanowienie?

Raptem tydzień trwały ustalenia dotyczące warunków pracy. Na pewno nie chodziło o to, że brakuje mi werwy, animuszu czy chęci. Nic z tego. W moim życiu nie ma dnia bez tenisa stołowego, mam w sobie mnóstwo energii i zapału.

Pod koniec lat 90. i na początku 2000. młodzieżowa reprezentacja biało-czerwonych należała do najlepszych w Europie. Zresztą cały czas mocno trzymamy się w kadetach i juniorach.

Pamiętam tamte czasy doskonale, pracowałem w duecie z Jarkiem Kołodziejczykiem, a nasi podopieczni sięgali po złote i srebrne medale ME do lat 19, indywidualnie i drużynowo. Teraz nie mam zadań wynikowych, choć pewne sprawy trzeba poprawić, niektóre usprawnić. Jeśli usłyszałem, że "Kucharski tego dokona", to dodatkowo mnie zmobilizowano.

A pan jakie sobie cele wyznaczył?

Oczywiście, że chciałbym znów zobaczyć polską młodzież na najwyższym stopniu ME oraz skutecznie walczącą z Azjatami w mistrzostwach świata. Ośrodek jest damsko-męski, więc stawiamy na szkolenie obydwu płci. Na stałe w ośrodku trenuje około 20 zawodniczek i zawodników.

Jak wygląda selekcja? W różnych sportach nie zawsze najlepsi szkolą się centralnie, czasem wybierają swoje kluby.

Trenerzy wypatrują zdolną młodzież na turniejach ogólnopolskich. Kiedyś było tak, że wskazałem daną osobę i przenosiła się do ośrodka do Gdańska. Teraz faktycznie jest trudniej, bo nie każdy rodzic chce przenosić swoje np. 13-letni dziecko z południa na północ kraju. Poza tym na dobrym poziomie jest szkolenie w ośrodkach klubowych, trenerzy stale podnoszą kwalifikacje. To wszystko sprawia, że jako całość jesteśmy mocniejsi.

Ile godzin trenujecie w bazie PZTS w Gdańsku?

Jesteśmy podzieleni na grupy, treningi zaczynają się o 7:30 i trwają do 10, niektórzy ćwiczą dłużej. Procesowi szkolenia nie sprzyja sytuacja związana z różnymi szkołami naszych zawodniczek i zawodników. Tego nie jesteśmy w stanie zmienić we wrześniu, bowiem rozpoczął się rok szkolny. Niektórzy uczęszczają do liceum sportowego Marcina Gortata, inni dojeżdżają do innych szkół średnich, mamy też osoby uczące się w tzw. chmurze. Najlepiej aby wszyscy byli w jednej placówce.

Trenujecie dwa czy trzy razy dziennie?

Drugi trening odbywa się od 16:30 do 19:00. Dwukrotnie w tygodniu zajęcia są krótsze, ale wtedy wprowadzamy trzeci, wieczorny trening. Od 20:00 rozgrywamy mecze na punkty, skupiając się np. na taktyce w grach pojedynczych lub mieszanych.

Dużą rolę przykładacie do treningu fizycznego?

To się zmieniło na przestrzeni lat. Współpracujemy ze specjalistą ds. przygotowania fizycznego Arkadiuszem Kędzierskim. Układa plany treningowe dla naszych tenisistów stołowych. Mamy na miejscu również fizjoterapeutę.

Przydają się zagraniczne doświadczenia z pańskiej pracy w Indiach, Azerbejdżanie, Arabii Saudyjskiej, Szwecji?

Zdecydowanie tak. W każdym z wymienionych miejsc miałem - nazwijmy to - różne etapy do pokonania. I ja zbierałem doświadczenie, którym dziś się dzielę. W ogóle bardzo lubię pracować z młodzieżą. Widzę w niej duży potencjał.

Tenis stołowy jest szybką, siłową grą?

Kolejna zmiana w porównaniu z dawnymi czasami. Zawodnicy muszą być mocni fizycznie, ponieważ niemal w każde zagranie wkładają mnóstwo siły. Trzeba mieć zdrowie i kondycję.

Centrum Szkolenia PZTS nosi imię pana partnera deblowego, kolegi z reprezentacji Andrzeja Grubby.

Za każdym razem kiedy myślę o Andrzeju, wracają piękne wspomnienia, ale i żal, że go nie ma. Jako zawodnicy razem trenowaliśmy w Gdańsku, razem zdobywaliśmy medale w zawodach krajowych i międzynarodowych. W tym roku minęło już 20 lat od śmierci "Grubego".

Wspominaliśmy, że w lipcu i sierpniu prowadził pan obozy na Lubelszczyźnie. Na wrzesień-październik planował pan urlop?

Nie, nic z żoną nie planowaliśmy. Jesteśmy w trakcie budowy domu w gminie Szemud, dlatego na brak zajęć nie narzekamy.

Jak pan sobie radzi podczas wakacyjnych treningów?

Jestem w formie, choć plecy pobolewają. Biodra mam wymienione, więc o nich nie myślę. Najtrudniejszy był ostatni tydzień, na który planowałem przyjąć 12-13 zawodników, tymczasem chętnych było dwa razy więcej. Stołów sześć i z tego powodu organizowaliśmy dodatkowe treningi. Niekiedy spędzałem na sali po siedem-osiem godzin.

Zawsze imponował pan sylwetką. Ile pan waży?

Przy wzroście 194 cm mam około 75-76 kg. Chyba najwięcej w życiu ważyłem 79 kg.

Polak w finale olimpijskim lub mistrzostw świata?

Z pewnością jest to celem naszej pracy w Polsce, jest to również marzenie. W tenisie stołowym nie ma nic na "hop". Wyszkolenie zawodnika na mistrza to bardzo długi proces. Ale wierzę, że jesteśmy w stanie tego dokonać. Jest materiał w postaci utalentowanej młodzieży, trzeba go oszlifować. Na ubiegłorocznych igrzyskach w Paryżu Szwedzi dotarli do finału olimpijskiego, Truls Moregard w singlu oraz z kolegami drużynowo. Wierzę, że Polacy też mogą to osiągnąć.

Szwecja to pański drugi kraj, po Polsce?

Tak, bo tam mieszka moja córka z rodziną. Staramy się regularnie spotykać. Mam też pod opieką dwóch młodych szwedzkich zawodników, zanim podjąłem pracę w PZTS jeździłem do nich na zgrupowania.

Komentarze (2)
avatar
Aleksandra Szafranek
25.09.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kolejny krok Pzts w drodze do relokacji Ośrodka w głąb kraju.,za przyzwoleniem środowisk tenisowych -za rozdawnictwo z publicznej kasy. 
avatar
Znajacy
24.09.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Był już kimś w PZTS- trenował młodzież, trenował w AZSAWF Gdańsk - może wreszcie emerytura ale za swoje 
Zgłoś nielegalne treści