Serena Williams profesjonalną karierę rozpoczęła w 1995 roku, 28 lat temu. I choć bywały okresy, w których nie grała z powodu problemów zdrowotnych czy przerwy na macierzyństwo, zawsze wracała. Jak gdyby nigdy nic, po prostu dopisywała do swojego tenisowego CV kolejne sukcesy. Były momenty, kiedy jej brakowało, ale ponieważ oficjalnie nie mówiła o końcu kariery, było jasne, że wróci, kiedy tylko będzie miała na to ochotę.
Serena Williams do 2003 roku zdobyła wszystko, co było do zdobycia. Wygrała przynajmniej raz każdy turniej wielkoszlemowy, nie tylko w singlu, ale także w deblu. Zdobyła olimpijskie złoto w Sydney. Była liderką rankingu i ciągle była głodna kolejnych sukcesów, jakby z nadzieją, że będą one smakować inaczej.
Nie jest to takie oczywiste, wszak znacznie młodsze od Sereny tenisistki kończą teraz kariery znacznie szybciej. Mają na koncie wygrane pojedyncze wielkie szlemy i to im wystarcza. Przez tyle lat nikt nawet nie gonił Amerykanki. Były zawodniczki, które przez kilka lat utrzymywały się na topie, ale kiedy znikały, to już nie wracały na ten sam poziom. Właśnie dlatego Serena Williams jest ikoną. Jej niewyczerpana motywacja do gry, chęć zdobywania kolejnych trofeów i charakter sprawiły, że długo nie będzie takiej tenisistki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!
Kiedy siostry Williams zaczęły dominować na kortach, tenis kobiecy stał się nudny. Amerykanki grały i siłowo, i skutecznie. W zasadzie triumfatorka każdego kobiecego turnieju wydawała się być znana przed startem imprezy. Z perspektywy czasu wiem, że to ogromny komplement dla sióstr.
Williams szokowały fryzurami czy kortowymi kreacjami, ale to otworzyło drogę kolejnym pokoleniom. Dzięki nim kobiecy tenis trafił do popkultury, a obie Amerykanki rozpoczęły budowę swoich własnych marek poza kortem tenisowym. Ich obecność na ściankach podczas ważnych wydarzeń kulturalnych jest już czymś normalnym. Nigdy nie było to też odwróceniem uwagi od wyników sportowych.
Nie wiem, jak może wyglądać tenis bez Sereny Williams. I nie jestem sama, bo tak samo nie wyobrażają go sobie miliony ludzi. Wielu z nich zainteresowało się dyscypliną, bo zobaczyło w akcji przed laty dwie ciemnoskóre tenisistki, które zza band wspierał ojciec. Wiele z tych osób z powodu Sereny rozpoczęło grę w tenisa i dla wielu w tourze ona była od zawsze.
Wypełnione trybuny podczas ostatnich meczów Sereny, wrzawa, niekończące się brawa, ale i potoki łez ze wzruszenia. Pewnie gdyby Amerykanka ogłosiła 12 miesięcy temu, że to jej ostatni rok w tourze, to byłoby tak w dokładnie każdym miejscu, w którym by się pojawiła. A to i tak byłoby za mało, żeby mógł pożegnać ją każdy kibic na świecie.