"Nikt nie grał piękniej w tenisa". Pożegnanie Federera to cios dla dyscypliny

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / ANDY RAIN / Na zdjęciu: Roger Federer
PAP/EPA / ANDY RAIN / Na zdjęciu: Roger Federer
zdjęcie autora artykułu

Kibice tenisa zostali osieroceni w okrutny sposób. Jeszcze nie zdążyli pogodzić się z odejściem Sereny Williams, a do grona sportowych emerytów dołączył Roger Federer. To dwa potężne ciosy dla dyscypliny.

W tym artykule dowiesz się o:

Ostatni akord kariery szwajcarskiego mistrza przypadł na Puchar Lavera. Turniej o tyle wyjątkowy, że wymyślony przez najbliższe otoczenie Szwajcara. To jeden z najlepszych dowodów na to, jaką pozycję w świecie tenisa ma Roger Federer. Wszak w kategorii pokazówek Puchar Lavera bije na głowę całą tenisową konkurencją, a i wykraczając poza ramy dyscypliny zajmuje czołowe miejsce.

Federer, w globalnym sporcie, jakim niewątpliwie jest tenis, przez 20 lat wytyczał reguły gry. Długo był niedościgniony, jeśli chodzi o wyniki i sukcesy na korcie, a zawsze nim pozostanie pod względem klasy i elegancji. W dwóch słowach: był wzorem.

- Zawsze mu to powtarzam: miałeś sukcesy na korcie, ale obiecuję ci jeszcze większe, gdy przestaniesz grać - przekonuje Tony Godsick, wieloletni menadżer Szwajcara, odpowiedzialny m.in. za powołanie do życia Pucharu Lavera. To właśnie z jego wsparciem Federer wybudował pomost pomiędzy zawodową karierą a emeryturą, którym przeszedł się w piątkowy wieczór z dumnie podniesioną głową i wypiętą piersią.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?

Najlepsze za nami? 

Podniosłość i litry wylanych łez podczas pożegnania Szwajcara mówiły same za siebie. Chyba najbardziej wymowne były te płynące z oczu Rafaela Nadala. Hiszpan nie byłby tak wielkim sportowcem, gdyby nie rywalizacja z Federerem, i odwrotnie: Szwajcar nie byłby tak wielkim sportowcem, gdyby nie rywalizacja z Nadalem. Być może właśnie zakończyła się najbardziej wydajna z tenisowych symbioz, która obydwu geniuszy doprowadziła do rekordów.

O Federerze-tenisiście można jednak pisać już tylko w czasie przeszłym, tak samo jak o Serenie Williams. Kibice tenisa zostali osieroceni w trzy tygodnie. Odeszły legendy, które przez ostatnie 20 lat przyciągały dziesiątki tysięcy kibiców na trybuny i miliony przed telewizory. Tenisowy serial będzie miał oczywiście swoją kontynuację, lecz w głowach widzów pojawia się pytanie, czy aby najlepsze, najbardziej emocjonujące odcinki nie są za nami? Abstrahując od kolejnych, wyczekiwanych sukcesów Igi Świątek i Huberta Hurkacza, ciekawsze wydaje się to, co za nami, niż to, co dopiero nadchodzi.

Jeśli w drużynie Europy podczas Pucharu Lavera brakuje Carlosa Alcaraza, to wystarczy zadać sobie pytanie, kogo miałby zastąpić. Kogoś z Wielkiej Trójki, Murraya, czy może jednak któregoś z reprezentantów młodszego pokolenia? Odpowiedź nasuwa się sama. Posągowi tenisiści są nie do ruszenia. Turniej w znakomitej obsadzie równa się z obecnością Federera, Nadala i Djokovicia, a nie Ruuda, Berrettiniego czy Norrie'ego...

Uwielbiany Goliat 

"Odczuwałem presję ze wszystkich stron. Wygrana jest dla mnie ogromną ulgą. Mam tylko nadzieję, że nie jest to moje ostatnie zwycięstwo". Czyje to słowa? Aż trudno w to uwierzyć, ale... Rogera Federera. Tego samego, który później wygrał jeszcze 19 wielkoszlemowych imprez. Wypowiedział je po pierwszym takim triumfie w Wimbledonie 2003. Stosunkowo rzadko się przypomina, że tenże turniej był jednocześnie pierwszym wielkoszlemowym startem Nadala. Absolutnie historyczne zawody.

Sezon 2003 był też szczególny z innego powodu. Na jego zakończenie Federer po raz pierwszy został odznaczony nagrodą "Fans' Favourite" w oficjalnym plebiscycie ATP. Później kibice wybierali go na swojego ulubieńca rokrocznie, włącznie z ubiegłym sezonem, mimo tylko dziewięciu wygranych meczów. Gdyby regulamin przewidywał taką możliwość, Federer mógłby zostać wybranym tenisistą nawet na emeryturze.

Kibice sportowi kochają nadludzi, a tenis okazał się w ostatnim czasie żyznym gruntem. Tylko w XXI wieku dostarczył aż trzech Goliatów, z których to właśnie ten szwajcarski zaskarbił sobie największą sympatię tłumu. Raczej z uwagi na całokształt, aniżeli konkretny cechy. Na pytanie: za co uwielbiasz Rogera Federera, nie wypada przecież odpowiedzieć "za jednoręczny bekhend" albo "za ofensywny styl gry". To zbyt błahe.

"Nikt nie grał piękniej"

Podczas konferencji prasowej poprzedzającej Puchar Lavera legendarny John McEnroe powiedział, że Federer "pozostawi po sobie pustkę nie do zapełnienia". Natomiast już na potrzeby transmisji telewizyjnej przyznał, że "nikt nie grał w tenisa piękniej od Szwajcara". Podobnych komplementów padły setki, ale to właśnie McEnroe, z racji wieku, ma szerszą perspektywę niż większość, i to właśnie on przed laty porównywał Federera do Bjoerna Borga.

To pocieszające. Chociaż Federera zapamiętamy jako "jedynego w swoim rodzaju", to tenisowi geniusze byli, są i będą. Jednak zanim kolejny rozbłyśnie pełnią blasku, na sportową emeryturę zdążą pewnie odejść Nadal i Djoković...

- To był magiczny wieczór. Dziękuję wszystkim graczom i kibicom, którzy byli tutaj, aby dzielić ze mną te chwile. To wiele dla mnie znaczy - napisał na Twitterze Federer po ostatnim meczu w karierze. A ile znaczył jego tenis dla tych wszystkich graczy i kibiców? O tym najlepiej świadczą łzy w ich oczach, bo nie każdy był nawet w stanie coś sensownego wykrztusić.

Zobacz też: Show w ostatnim meczu Federera  Gorzkie słowa Federera. Padło nazwisko Hurkacza

Źródło artykułu:
Czy Roger Federer był najlepszym tenisistą wszech czasów?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (2)
avatar
fanka Rożera - official SF
24.09.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pierwsze prawo Murphiego. Gdy straciłeś dawno wszystkie Najważniejsze REKORDY WSZECH CZASÓW NA RZECZ DJOKOVICIA, a siłowy styl spowodował kalectwo kolan, wmawiaj niewykształconym ludziom, że gr Czytaj całość