Iga Świątek po wygranym meczu z Bernardą Perą tradycyjnie odpowiadała na pytania dziennikarzy. Jeden z nich w końcowej części konferencji zapytał Polkę o to, co jest najgorsze i najlepsze w tenisie. Miała wymienić po jednej rzeczy i długo się nie zastanawiała, odpowiadając z uśmiechem na ustach.
- Chcesz tylko po jednej rzeczy? Cóż, najgorszy jest jet lag. A najlepsze są pieniądze i podróże. Cóż, to chyba oczywiste, nie? - powiedziała Iga Świątek.
Jet lag od dawna jest zmorą sportowców, a Świątek nie jest wyjątkiem. Liderka światowego rankingu opisała trudności w przystosowaniu się do zmian stref czasowych, zwłaszcza podczas podróży z zachodu na wschód.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: podnosiła sztangę i nagle upadła. Przerażające wideo
- Czasami jak jedziemy np. z Australii przez Bliski Wschód, a potem Stany, to wszystko jest w porządku, ale potem jak wracamy do Europy i jak jedziemy ze Stanów do Chin, to jest naprawdę trudno - powiedziała.
Aby złagodzić skutki jet lagu, Świątek wspomniała o staraniach swojego zespołu o znalezienie skutecznych rozwiązań. Jedna z tych strategii polega na użyciu specjalnych lamp o regulowanym poziomie jasności. O wszystko zadbała głównie Daria Abramowicz.
- Jadąc z zachodu na wschód na pewno potrzebuję pomocy takiej jak melatonina i tym podobne. Ale także Daria pracuje nad posiadaniem tych różnych lamp, które mają dobrą jasność. To działa na mnie relaksacyjnie - zakończyła Polka.
Czytaj także:
"Po prostu wyjdę na kort". Rosjanka o meczu ze Świątek