"Czułam ekscytację, ale też stres". Polski talent zadebiutował w głównym cyklu

Materiały prasowe / Polski Związek Tenisowy/Olga Pietrzak / Na zdjęciu: Weronika Ewald
Materiały prasowe / Polski Związek Tenisowy/Olga Pietrzak / Na zdjęciu: Weronika Ewald

O Weronice Ewald powiedziano i napisano już dużo dobrego. Debiut w głównym cyklu nie wypadł jednak po jej myśli, na co duży wpływ miał stres. - Progres jest duży względem zeszłego roku - zapewnia jednak tenisistka.

Trwa czarna seria polskich tenisistek. W turnieju WTA w Warszawa żadna z naszych reprezentantek nie wygrała jeszcze seta, choć próbowało ich już siedem. Została tylko Iga Świątek, najwyżej rozstawiona faworytka całej imprezy.

Z zupełnie innej pozycji startowej do zawodów przystąpiła Weronika Ewald. 17-latka uzyskała od organizatorów warszawskiego turnieju "dziką kartę", dzięki czemu zadebiutowała w głównym cyklu. Za sprawą dziewięć lat starszej Rebeki Sramkovej pierwszy kontakt z rozgrywkami na najwyższym poziomie był niezbyt udany. Słowaczka wypunktowała naszą tenisistkę i w godzinę i 11 minut pokonała naszą najmłodszą reprezentantkę 6:2, 6:2.

- Czułam, że moja przeciwniczka jest bardziej doświadczona. Wiedziała kiedy jak zagrywać i to przeważyło na jej korzyść - powiedziała na konferencji prasowej nasza tenisistka. Podczas meczu zmagała się z emocjami, które niekoniecznie pomagały.

- Czułam ekscytację, ale też stres. Pierwszy raz grałam na tak dużym korcie, przed tak dużą publicznością, na dodatek polską. Był stres, z którym musiałam sobie poradzić - dodała 17-latka, która miała sobie nieco za złe, że nie pokazała się z najlepszej strony. - Nie wykorzystałam mojego atutu, czyli atakujących uderzeń po linii. To też była kwestia stresu - tłumaczyła się przed dziennikarzami.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pękniesz ze śmiechu. To najgorszy rzut karny w historii?

Zawody w Warszawie to jedyna okazja w ciągu roku, gdy Ewald może grać z najlepszymi zawodniczkami na świecie. "Dziką kartę" do turnieju organizowanego przez Tomasz Świątek dostała już rok temu, z tym że do kwalifikacji. Nie dokończyła wówczas pierwszego meczu z powodu kontuzji.

- Było podejrzenie złamania palca w stopie. Progres jest duży względem zeszłego roku, poprawiłam się zwłaszcza w obronie, ale też innych aspektach gry - pokusiła się o szybką analizę Ewald, pozwalającą - mimo dzisiejszego rozstrzygnięcia - na optymistyczne spoglądanie w przyszłość.

Szymon Adamski, dziennikarz WP Sportowe Fakty

Zobacz też:
Świątek wkracza do akcji w Warszawie
To zgubiło Igę Świątek

Źródło artykułu: WP SportoweFakty