W niedzielę Hubert Hurkacz (ATP 11) cieszył się z drugiego w karierze tytułu rangi ATP Masters 1000. Na celebrowanie sukcesu w Szanghaju nie było jednak czasu, bowiem trzeba było szybko przenieść się do Tokio. W japońskiej stolicy "Hubi" grał bez powodzenia w 2018 i 2019 roku. Wydawało się, że teraz nastąpi przełamanie.
Polak wyszedł na kort dopiero w środę, co było ukłonem ze strony organizatorów. Jego przeciwnikiem był Zhizhen Zhang (ATP 57), którego 26-latek z Wrocławia dopiero co pokonał w IV rundzie w Szanghaju. W Tokio nasz reprezentant nie poprawił bilansu z Chińczykiem na 3-0. Po dwóch godzinach i 14 minutach przegrał 6:3, 4:6, 6:7(4), choć w drugim secie prowadził z przełamaniem.
Początek środowego spotkania nie był łatwy. Hurkacz popełnił parę błędów i dał się zaskoczyć przez dobrze grającego na returnie przeciwnika. Zhang zdobył przełamanie w pierwszym gemie, po czym zdołał dwukrotnie utrzymać serwis. Reprezentant Państwa Środka prowadził 3:1 i wyglądał bardzo pewnie na korcie. Z czasem jednak sytuacja zaczęła się odwracać.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarskie umiejętności Sabalenki
Wystarczyło, że Hurkacz zaczął prezentować się solidnie zza linii końcowej, a Chińczyk znalazł się w opałach. W pewnym sensie sam wpakował się w tarapaty, bowiem w szóstym gemie popełnił w nieodpowiednim momencie podwójny błąd, a następnie zepsuł forhend. W każdym razie Polak zdobył przełamanie powrotne, by po chwili po raz pierwszy wyjść na prowadzenie (4:3).
Po zmianie stron Hurkacz nie zamierzał się zatrzymywać. W ósmym gemie Zhang obronił pierwszego break pointa asem, ale przy drugim nie trafił forhendem i przegrywał już 3:5. Nasz tenisista natychmiast wypracował trzy piłki setowe, a przy pierwszej posłał pewne minięcie i zwieńczył premierową odsłonę. Polak wygrał tę partię 6:3, choć było już 3:1 dla Chińczyka.
Na początku drugiej partii obraz gry nie uległ zmianie. To Hurkacz prezentował się lepiej w wymianach, a Zhang nie radził sobie z presją w kluczowych momentach. W pierwszym gemie stracił serwis po błędzie z bekhendu. Polak natychmiast podwyższył na 2:0. Był to siódmy z rzędu wygrany gem przez wrocławianina.
Gdy wydawało się, że sytuacja na korcie jest opanowana, nasz reprezentant nieco spuścił z tonu. Zhang atakował słabsze drugie podanie przeciwnika i został wynagrodzony przełamaniem powrotnym w szóstym gemie. Chińczyk wyraźnie wrócił do gry. Teraz to on wysunął się na prowadzenie i cierpliwie czekał na swoje kolejne szanse.
Ponowne problemy Hurkacz miał w dziesiątym gemie. Wówczas Zhang zaskoczył go znakomitym returnem, ale "Hubi" obronił break pointa bekhendowym minięciem. Potem Polak zmarnował parę okazji na doprowadzenie do stanu po 5. Chińczyk nie odpuszczał. Wypracował drugiego setbola i po akcji na returnie zakończył partię przełamaniem. Role się odwróciły, bowiem teraz to tenisista z Szanghaju wygrał seta (6:4), choć przegrywał w nim 1:3.
O zwycięstwie w meczu rozstrzygnęła trzecia partia. Przełamań nie było, choć obaj znaleźli się w dobrej ku temu sytuacji. W szóstym gemie Zhang prowadził 30-0 przy podaniu wrocławianina, lecz przegrał cztery kolejne punkty. Po chwili Hurkacz miał break pointy, ale w momencie zagrożenia Chińczyk posłał kolejno: skuteczny forhend, asa, a przy trzeciej szansie dla naszego zawodnika skończył punkt smeczem. Ze strony "Hubiego" było tylko słychać jęk niezadowolenia.
Ponieważ przełamań nie było, decydujący okazał się tie-break. Rozgrywka ta nie ułożyła się po myśli Hurkacza. Polak wyraźnie cierpiał na korcie. Czyżby odczuwał skutki długiego grania w Szanghaju? Do tego serwis nie pomagał, a na zmianie stron było już 5-1 dla Chińczyka. Polakowi udało się zmniejszyć dystans do zaledwie punktu (5-4), jednak po skutecznym zagraniu na linię Zhang miał dwie piłki meczowe. Przy pierwszej wrocławianin posłał po długiej wymianie forhend w aut i przegrał spotkanie.
Hurkacz na pewno nie zaprezentował tenisa, jakim w ubiegłym tygodniu czarował w Szanghaju. W środę posłał pięć asów, skończył 32 piłki i miał aż 41 niewymuszonych błędów. Zhang miał więcej asów (10), a do tego zanotował 29 wygrywających uderzeń i 43 pomyłki. W sumie Chińczyk zdobył 100 ze 194 rozegranych punktów.
Porażka oznacza, że Hurkacz nie poprawi w Tokio swojej sytuacji w rankingu ATP Race, który decyduje o kwalifikacji do prestiżowej imprezy ATP Finals 2023. Aktualnie wrocławianin jest 11. w tej klasyfikacji. O kolejne punkty będzie się musiał starać w europejskich halach. W najbliższych tygodniach zagra w Bazylei (ATP 500) i Paryżu (ATP Masters 1000).
Zwycięski Zhang awansował do II rundy zawodów ATP 500 na kortach twardych w Tokio. Już w czwartek jego przeciwnikiem będzie Rosjanin Asłan Karacew (ATP 50).
Kinoshita Group Japan Open Tennis Championships, Tokio (Japonia)
ATP 500, kort twardy, pula nagród 2,013 mln dolarów
środa, 18 października
I runda gry pojedynczej:
Zhizhen Zhang (Chiny) - Hubert Hurkacz (Polska) 3:6, 6:4, 7:6(4)
Czytaj także:
Idze Świątek odpisano punkty. Tak wygląda ranking WTA
Świetne wieści dla Huberta Hurkacza! Zobacz najnowszy ranking