Finowie w ćwierćfinale Pucharu Davisa dość niespodziewanie wygrali z obrońcami tytułu, reprezentacją Kanady. W półfinale musieli uznać jednak wyższość zeszłorocznych finalistów. Emil Ruusuvuori dobrze zaczął drugą grę. Przełamał Alexa de Minaur na 2:0. Jednak nie wykorzystał tej przewagi i przegrał spotkanie.
- Teraz łatwo gdybać po meczu, mówić co by było jeśli. Niestety nie utrzymałem tej przewagi. Oczywiście wolałbym, żeby tak się stało, a wtedy różnie mogło się zdarzyć - przyznał po meczu najwyżej sklasyfikowany fiński tenisista.
Australijczycy drugi rok z rzędu staną przed szansą na zdobycie trofeum. - Czuję ogromną dumę z chłopaków. Żaden mecz w Pucharze Davisa nie jest łatwy. Niczego nie dostajesz za darmo, a wszelkie rankingi można wyrzucić przez okno - powiedział po wygranej Lleyton Hewitt, kapitan drużyny.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bajeczne wakacje. Tak wypoczywa rywalka Świątek
W sobotę zostanie rozegrany drugi półfinał, w którym zmierzą się reprezentacje Serbii i Włoch. Co charakterystyczne, każda z tych ekip ma w składzie wybitnego singlistę, który wchodzi też w skład pary deblowej. Dla 28-krotnych triumfatorów Pucharu Davisa nie ma znaczenia, czy przyjdzie im rywalizować z Novakiem Djokoviciem czy Jannikiem Sinnerem.
- Oczywiście to wybitni gracze. Nie ma znaczenia, czy grają mecze singlowe, czy debla. Wszyscy widzieli jaki Jannik pomógł w ćwierćfinale Włochom. Jakby oni grali także na co dzień debel, to mogliby wygrać wiele. Tutaj będzie chodziło o to, z kim wystąpią w parze. Ja mam pełne zaufanie do moich chłopaków. Oni wiedzą, jak grać. Wierzę w nich niezależnie od tego, z kim się zmierzą - podkreślił były numer jeden światowego rankingu.
Czytaj także:
-> Dwie gry i wystarczy. Półfinał bez deblowej puenty
-> Zaczęła się walka o finał! Pierwsza gra dla Australii