Rywalizację w wielkoszlemowym Rolandzie Garrosie Hubert Hurkacz rozpoczął od prawdziwego maratonu, który był sporym zaskoczeniem. Zajmujący 162. miejsce w światowym rankingu ATP Shintaro Mochizuki zdołał ugrać dwa sety, ale ostatecznie Japończyk przegrał 6:4, 3:6, 6:3, 0:6, 3:6.
Kolejnym przeciwnikiem Polaka był z kolei Brandon Nakashima. Amerykanin japońskiego pochodzenia w rankingu zajmuje 84. pozycję, przez co to jego przeciwnik był faworytem tego pojedynku. Mecz z uwagi na opady deszczu rozpoczął się w środę (29 maja), a zakończył w czwartek i padł łupem naszego tenisisty - 6:7(2), 6:1, 6:3, 7:6(5).
W premierowej odsłonie od samego początku trwała wyrównana walka. W jej połowie Nakashima wypracował sobie trzy break pointy, przez co Hurkacz był w tarapatach. Tyle tylko, że od tego momentu udało mu się zdobyć pięć punktów z rzędu i ostatecznie wyjść z opresji.
ZOBACZ WIDEO: Porównali go do Maradony. Tylko spójrz, co robił z piłką
Natomiast w kolejnym gemie to Polak miał dwie szanse na przełamanie. Wówczas jednak Amerykanin również był w stanie opanować podbramkową sytuację. W czterech kolejnych gemach obaj tenisiści byli konsekwentni przy swoich podaniach.
Przy stanie 6:5 dla Nakashimy mecz przerwano z uwagi na opady deszczu. Po długim oczekiwaniu ostatecznie organizatorzy podjęli decyzję, że spotkanie zostanie wznowione w kolejnym dniu.
W czwartek o godzinie 11:00 ponownie mogliśmy śledzić walkę Hurkacza z Nakashimą. Zgodnie z przewidywaniami o końcowym wyniku premierowej odsłony zadecydował tie-break, w którym znakomicie spisał się Amerykanin. Dwukrotnie zapunktował przy serwisie Polaka i to było kluczem.
W II partii miał miejsce koncert ze strony naszego tenisisty. Udało mu się bowiem wygrać pięć gemów z rzędu, w tym dwa razy przy podaniu rywala. W międzyczasie zdołał utrzymać serwis mimo że przegrywał 0:40.
Hurkacz mógł zwyciężyć 6:0, ale zaprzepaścił na to dwie okazje, popełniając błędy. Chwilę później musiał bronić break pointa przy swoim serwisie, który wówczas okazał się jego najważniejszą bronią. Ostatecznie udało mu się postawić na swoim i zamknąć partię.
Po zmianie stron nasz tenisista ruszył do ataku, ponieważ już w trzecim gemie zanotował przełamanie. Pomógł w tym jednak Amerykanin, który popisał się serią pomyłek od stanu 30:15. Warto jednak podkreślić, że Hurkaczowi udało się to osiągnąć po powrocie do rywalizacji, którą na szczęście na krótko przerwał deszcz.
W kolejnych gemach serwisowych obaj tenisiści byli nieuchwytni. Zmieniło się to jednak w momencie, kiedy Nakashima musiał utrzymać podanie, by pozostać w walce o zwycięstwo czwartego seta. Wówczas Polak wypracował sobie piłkę setową, a rywal w kolejnej wymianie popełnił błąd z głębi kortu.
Czwartą odsłonę tego pojedynku Hurkacz rozpoczął od obronionego break pointa. Później zarówno on, jak i Amerykanin bardzo dobrze radzili sobie w gemach serwisowych. To sprawiło, że dobrnęli do wyniku 5:5. Wówczas deszcz po raz kolejny przerwał to spotkanie, lecz tym razem na prawie trzy godziny. W końcu przed 17:00 rywalizacja została wznowiona.
Nasz tenisista mógł pluć sobie w brodę, kiedy to zepsuł bekhend przy piłce meczowej w dwunastym gemie. Niewykorzystana szansa się zemściła, bo rywal utrzymał podanie i doprowadził do drugiego tie-breaka w tym spotkaniu.
Ten był jednak zupełnie inny niż pierwszy. Hurkacz za każdym razem po zdobyciu punktu przy serwisie rywala tracił przewagę. Jednak po błędzie ze strony Nakashimy Polak miał szansę postawić kropkę nad "i" (6-5). Tym razem nie zawiódł i po trzech godzinach i 20 minutach rywalizacji na samym korcie zamknął spotkanie.
Na ten moment nasz tenisista nie zna kolejnego przeciwnika. Pewne jest jednak to, że w trzeciej rundzie zmierzy się z rozstawionym z numerem 25. Amerykaninem Francesem Tiafoe lub Kanadyjczykiem Denisem Shapovalovem.
Roland Garros, Paryż (Francja)
Wielki Szlem, kort ziemny, pula nagród 53,478 mln euro
czwartek, 30 maja
II runda gry pojedynczej:
Hubert Hurkacz (Polska, 8) - Brandon Nakashima (USA) 6:7(2), 6:1, 6:3, 7:6(5)