Novak Djoković nie miał wiele czasu na odpoczynek. 37 godzin po niesamowitym, zakończonym w środku nocy z soboty na niedzielę, pojedynku z Lorenzo Musettim pojawił się na korcie im. Philippe'a Chatriera. W IV rundzie Roland Garros 2024 najwyżej rozstawiony i broniący tytułu Serb zmierzył się z Francisco Cerundolo i - podobnie jak w spotkaniu z Włochem - odrobił stratę 1-2 w setach. Pokonał Argentyńczyka 6:1, 5:7, 3:6, 7:5, 6:3.
Nic nie zapowiadało, że mecz dostarczy takich wrażeń. Pierwszego seta bowiem Djoković wygrał gładko - 6:1. Emocje zaczęły się od nieszczęścia Serba, który w początkowej fazie drugiej partii poczuł ból w prawym kolanie i poprosił o interwencję medyczną, jednocześnie skarżąc się na jakość nawierzchni na głównej paryskiej arenie.
Po wznowieniu Djoković miał kłopoty z optymalnym poruszaniem się po korcie i znacząco obniżył swój poziom. W pierwszych czterech gemach serwisowych po przerwie medycznej obronił łącznie aż 12 break pointów, ale przy 13., będącym jednocześnie setbolem dla Cerundolo, posłał forhend w aut i przegrał drugą odsłonę.
Oznaczony numerem 23. Argentyńczyk wyczuł szansę na wielkie zwycięstwo i ciągle naciskał na Djokovicia. W trzecim secie 25-latek z Buenos Aires łatwo objął prowadzenie 3:0, by wygrać 6:3. Z kolei w czwartym, przed którym Serb znów skorzystał z pomocy fizjoterapeuty, objął prowadzenie 4:2 i znalazł się o krok od zwycięstwa.
Ale wówczas, kolejny raz w swojej długiej i bogatej karierze, Djoković pokazał, że jest tenisistą ulepionym z innej gliny niż pozostali. Gdy widmo porażki mocno zajrzało mu w oczy, 37-latek z Belgradu wszedł na wyższy poziom. Przestał uskarżać się na ból i stan nawierzchni. Zaczął biegać do każdej piłki i wytrzymał długie wymiany, wykazując się przygotowaniem fizycznym i sprawnościowym. W efekcie odrobił straty i wygrał czwartą partię 7:5.
W piątym secie decydujący moment nastąpił przy stanie 4:3 dla Djokovicia. Wówczas Cerundolo prowadził w gemie 40-0, ale Serb doprowadził do break pointa, przy którym posłał niewiarygodną kontrę z forhendu, trafiając w linię końcową. Dzięki temu wyszedł na prowadzenie 5:3, po czym zakończył mecz przy własnym podaniu.
Po ostatniej piłce spotkania, przestrzelonym bekhendzie przez Cerundolo, Djoković wzniósł ręce w górę. Jego radość była ogromna, ale miał ku temu powody. Zaprezentował niesamowitą klasę, umiejętności i udowodnił, że nie ma dla niego sytuacji bez wyjścia. Pokazał, iż na dobrą sprawę jest niezniszczalnym tenisistą.
Ten niesamowity mecz trwał cztery godziny i 39 minut. W tym czasie Djoković zaserwował sześć asów, czterokrotnie został przełamany, wykorzystał sześć z 11 break pointów, posłał 52 zagrania kończące i popełnił 46 niewymuszonych błędów. Z kolei Cerundolo zapisano trzy asy, 68 uderzeń wygrywających oraz 45 pomyłek własnych.
Dla Djokovicia to 370. w karierze wygrany mecz w turniejach wielkoszlemowych, dzięki czemu pobił rekord Rogera Federera. Awansował zarazem 59. w karierze ćwierćfinału w imprezach Wielkiego Szlema i pod tym względem również zdystansował Szwajcara. Kolejnym rywalem Serba, 24-krotnego mistrza zawodów najwyższej rangi, w tym trzykrotnego w Paryżu, będzie lepszy z pary Taylor Fritz - Casper Ruud.
Roland Garros, Paryż (Francja)
Wielki Szlem, kort ziemny, pula nagród 53,478 mln euro
poniedziałek, 3 czerwca
IV runda gry pojedynczej:
Novak Djoković (Serbia, 1) - Francisco Cerundolo (Argentyna, 23) 6:1, 5:7, 3:6, 7:5, 6:3
ZOBACZ WIDEO: Polacy nie dali szans USA w Lidze Narodów! Zobacz kulisy meczu