Od dłuższego czasu nie ma mocnych na Igę Świątek. Nasza tenisistka może pochwalić się bowiem serią 19. zwycięstw z rzędu, które przełożyły się na jej triumf w turniejach rangi WTA 1000 w Madrycie i Rzymie, a także trzecią z rzędu, a czwartą w karierze wygraną w wielkoszlemowym Rolandzie Garrosie.
W finałowym pojedynku liderka światowego rankingu WTA rozbiła Włoszkę polskiego pochodzenia Jasmine Paolini 6:2, 6:1. Tym samym podczas zmagań na kortach ziemnych w 2024 roku przegrała do tej pory tylko jedno spotkanie, w półfinale turnieju rangi WTA 500 w Stuttgarcie z Kazaszką Jeleną Rybakiną.
Po zakończeniu zmagań w stolicy Francji Polka miała czas na rozmowę zarówno z polskimi dziennikarzami, jak i zagranicznymi. Przy okazji tych drugich od "L'Equipe" otrzymała pytanie o długość kariery.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: potężna kraksa. Upadali jeden po drugim
- Czasami sobie myślę, że chciałabym grać do 28. roku życia i potem przestać, a czasami: o mój Boże, kocham tenis, będę grała do śmierci. Takie planowanie nie ma więc sensu, to zależy od mojego ciała - podkreśliła Świątek.
W przypadku, gdy ziściłby się pierwszy z wymienionych scenariuszy, naszą tenisistkę oglądaliśmy w akcji jeszcze przez pięć lat. Przypomnijmy, że w ostatni dzień maja Polka skończyła dopiero 23. lata.
W rozmowie z Francuzami Polka przyznała również, że zdecydowała się na zakup mieszkania w Warszawie. Tyle tylko, że z uwagi na tenisową karierę niezbyt często w nim gości. - Kupiłam je kilka lat temu, ale jeszcze się nie przeprowadziłam i nie wiem, czy to zrobię, bo w tym czasie moja pozycja się zmieniła i może powinnam kupić takie z lepszą ochroną. Na razie cieszę się na powrót do domu rodzinnego i robienia "normalnych" rzeczy - podsumowała Świątek.