Jednym z Polaków, którzy otrzymali "dziką kartę" na turniej rangi ATP Challenger - Invest in Szczecin Open był Olaf Pieczkowski. 20-latek nie miał jednak łatwego zadania, jeżeli chodzi o zmagania w tej imprezie.
Nasz tenisista przystąpił rywalizacji krótko po tym, jak przeszedł zabieg korekcji przegrody nosowej. Gdyby tego było mało, to w pierwszej rundzie trafił na rozstawionego z "dwójką" Argentyńczyka Federico Corię, który broni tytułu.
Faworyt meczu zwyciężył z łatwością 6:0, 6:3. - Było mi to bardzo potrzebne, bo już nie mogłem oddychać na korcie, bardzo się z tym zmagałem. Miałem krótką przerwę od grania, dwa dni po już mogłem wrócić na kort - wyznał Pieczkowski na temat ostatnich dni.
- Nie byłem przez to ograny, ale bardzo mi zależało, dlatego jestem wdzięczny za tę dziką kartę - dodał.
Nie ma jednak wątpliwości, że pojedynek z 79. tenisistą światowego rankingu ATP był cenną lekcją dla naszego młodego zawodnika. - Każde granie w turnieju głównym challengera jest mi bardzo potrzebne i to zachęta do dalszej walki. Byłem w szoku, bo wydawało mi się, że rywal będzie grać szybciej. Według mnie poziom Top 100 jest do osiągnięcia dla każdego, który tu występuje, a Maks Kaśnikowski jest bardzo dobrym przykładem, bo zbliża się do tej granicy - stwierdził na koniec 20-latek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 838 metrów pod ziemią! Niezwykła przygoda siatkarzy