Kanadyjka nie obroni tytułu. Znamy finalistki w Hongkongu

Reuters / Robert Prange / Na zdjęciu: Diana Sznaider
Reuters / Robert Prange / Na zdjęciu: Diana Sznaider

Katie Boulter skruszyła opór Yue Yuan i awansowała do finału turnieju WTA 250 w Hongkongu. Tytułu nie obroni Leylah Fernandez, która uległa najwyżej rozstawionej Dianie Sznaider.

W Hongkongu w sobotę rozegrane zostały półfinały. W pierwszym doszło do starcia Katie Boulter (WTA 29) z Yue Yuan (WTA 45). Rozstawiona z numerem drugim Brytyjka wygrała 6:2, 5:7, 6:2. Chinka podniosła się ze stanu 2:6, 1:3 i doprowadziła do trzeciego seta. W nim prym wiodła Boulter, która odskoczyła na 4:0 i nie oddała przewagi dwóch przełamań.

Mecz trwał dwie godziny i 34 minuty. Boulter zaserwowała sześć asów. Trzy razy oddała podanie, a wykorzystała sześć z 15 break pointów. Było to jej drugie spotkanie z Yuan. W I rundzie tegorocznego Australian Open Brytyjka zwyciężyła 7:5, 7:6(1).

Tytułu nie obroni Leylah Fernandez (WTA 32), która uległa 4:6, 2:6 Dianie Sznaider (WTA 14). W ciągu 87 minut Rosjanka dwa razy straciła serwis, a na przełamanie zamieniła pięć z ośmiu okazji. Było to trzecie starcie tych tenisistek. Dwa poprzednie również miały miejsce w tym roku. W Cincinnati i Wuhanie z wygranych cieszyła się Kanadyjka.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ ma sylwetkę! Tak wygląda w stroju kąpielowym

W finale dojdzie do starcia dwóch najwyżej rozstawionych tenisistek. Sznaider i Boulter zmierzą się po raz pierwszy.

Dla Sznaider będzie to szansa na czwarty tytuł w tym roku i zarazem w karierze. Triumfowała w Hua Hin (kort twardy), Bad Homburgu (trawa) i Budapeszcie (mączka). Dla Boulter również będzie to okazja na czwarte trofeum. Poprzednie wywalczyła w Nottingham (2023, 2024) i San Diego (2024).

Prudential Hong Kong Tennis Open, Hongkong (Chiny)
WTA 250, kort twardy, pula nagród 267 tys. dolarów
sobota, 2 listopada

półfinał gry pojedynczej:

Diana Sznaider (1) - Leylah Fernandez (Kanada, 3) 6:4, 6:2
Katie Boulter (Wielka Brytania, 2) - Yue Yuan (Chiny, 6) 6:2, 5:7, 6:2

Komentarze (0)