W listopadzie oczy polskich kibiców tenisa były zwrócone na Malagę. Wszystko dlatego, że odbywał się tam turniej finałowy Pucharu Billie Jean King. Nasza reprezentacja wystąpiła w nim w bardzo mocnym składzie, z Igę Świątek na czele i pokazała się z bardzo dobrej strony. Polki wygrały dwa spotkania i awansowały do półfinału.
Świątek świetnie spisała się wówczas w roli liderki. Wygrała wszystkie spotkania singlowe, ale również błysnęła w grze podwójnej, gdzie stworzyła duet z Katarzyną Kawą. Choć wybór ten był zaskakujący, kapitan reprezentacji Dawid Celt był do niego w pełni przekonany.
- To nie był przypadek. Kasię mam w reprezentacji od paru lat, widzę, jak się rozwija i jak świetnie radzi sobie z trudną rolą, którą musi pełnić. Ona się trochę broni od tej roli deblistki. Musisz czekać dwa mecze singlowe, z Czeszkami wyszła na kort o 23:50. Kasię w reprezentacji budujemy od dłuższego czasu. Wtedy zagrała mecz życia - komplementował kanale "Break Point" na YouTubie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak wygląda typowy dzień Aryny Sabalenki
Celt nawiązał również do Świątek i był pod wrażeniem jej postawy. - Pociągnęła nas do tego sukcesu na korcie, ale też była bardzo aktywna poza kortem. Świetnie się odnalazła w roli liderki. A teraz już wiemy, że to nie był dla niej łatwy czas - skwitował.
Kapitan reprezentacji dodał również, jak wiele zdrowia wiceliderka rankingu WTA zostawiła na korcie. - Po meczu z Czeszkami dzień kończyliśmy o 5:30 nad ranem, gdy fizjoterapeuci kończyli pracę z Igą. Świątek była liderką pełną gębą. Ten ostatni dzień, po meczu z Włoszkami nie mogła w nocy spać, bo bolało ją kolano i bark - zdradził Celt.
Spotkanie z Czeszkami odbyło się na etapie ćwierćfinału. Świątek najpierw stoczyła emocjonujący, trzysetowy bój z Lindą Noskovą, w którym doprowadziła do decydującego debla. W nim wespół z Kawą pokonały parę Katerina Siniakova/Marie Bouzkova, schodząc z kortu około godziny 2:00 w nocy.