Iga Świątek, pięciokrotna zwyciężczyni turniejów wielkoszlemowych, wyraziła swoje obawy dotyczące reakcji na jej zawieszenie dopingowe. Przypomnijmy, że Polka zmuszona była odpocząć miesiąc od tenisa po pozytywnym teście na niedozwoloną substancję, trimetazydynę, w sierpniu, kiedy zajmowała pierwsze miejsce w światowym rankingu WTA.
Międzynarodowa Agencja Integralności Tenisowej (ITIA) uznała, że wynik testu był efektem zanieczyszczenia leku melatoniny, który Świątek stosowała na problemy ze snem. Zawieszenie, które nie obowiązywało podczas WTA Finals, zakończyło się 4 grudnia, a w międzyczasie nasza tenisistka straciła miejsce w rankingu.
Podczas konferencji prasowej przed United Cup w Australii, Świątek mówiła o wsparciu, jakie otrzymała. - Bałam się, że większość ludzi się ode mnie odwróci. Uważam, że reakcja była bardziej pozytywna, niż się spodziewałam. Większość ludzi rozumie sytuację i wie, że nie miałam wpływu na to, co się stało - wyznała.
ZOBACZ WIDEO: Dramatyczny czas w życiu Pawła Nastuli. "Ciągle czuję jej obecność"
- Oczywiście, że pojawią się jakieś negatywne komentarze i nie unikniesz tego. Muszę to po prostu zaakceptować i szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to - dodała.
Polka opuściła trzy turnieje w Azji, a oprócz tego musiała zrezygnować z nagrody pieniężnej z imprezy rangi WTA 1000 w Cincinnati. Mimo to, reakcje w naszym kraju były wspierające, co Świątek bardzo doceniła.
Świątek po raz pierwszy poruszyła też sprawę potencjalnej interwencji WADA. - Nie sądzę, żeby był jakiś powód. Nie grałam w trzech turniejach, byłam zawieszona przez długi czas i straciłam miejsce w rankingu. Wiem też, jak wygląda ta procedura i przedstawiłam wszelkie możliwe dowody. Szczerze mówiąc, nie ma zbyt wiele do zrobienia - oceniła.