Magdalena Fręch awansowała do trzeciej rundy wielkoszlemowego Australian Open, wygrywając w dramatycznych okolicznościach z Rosjanką Anną Blinkową. Spotkanie zaczęło się dla Polki fatalnie - pierwsza partia zakończyła się wynikiem 0:6 w zaledwie 22 minuty.
Jak tłumaczyła w rozmowie z Eurosportem, warunki były trudne, a rywalka narzuciła szybkie tempo gry. - To nie jest pierwszy mecz, który zaczynam od 0:6 albo od przegranego seta. Trzeba wygrać dwa sety, taki jest tenis, bywa przewrotny jak pogoda w Melbourne - powiedziała nasza tenisistka.
Pierwszy set był pełen dominacji Blinkowej, która skutecznie wykorzystywała siłę uderzeń Fręch. Polka wyjaśniła, że początkowo brakowało jej odpowiedniego czucia piłki, co sprzyjało rywalce.
ZOBACZ WIDEO: Siatkarz kandydował w wyborach do sejmu. "Nie chodziło o to, żeby się tam dostać"
- Przeciwniczka nie dawała mi dojść do słowa, wszystko bardzo szybko się działo. Były inne warunki, padało, więc rozgrzewaliśmy się na hali, ja potrzebuję trochę więcej czasu. Na początku chciałam atakować, nie czułam kątów, było to dla niej idealne granie, bo uderzała z mojej siły - przyznała Fręch.
Drugi set przyniósł jednak całkowitą zmianę sytuacji. Fręch dostosowała swoją grę, cofając się nieco i zmuszając Blinkową do dłuższych wymian. Rosjanka straciła precyzję - skuteczność jej pierwszego serwisu spadła do 37 proc., a liczba niewymuszonych błędów wzrosła do 14.
- Grałam długie wymiany, zaczęła się spieszyć i podejmować inne decyzje - relacjonowała Polka.
Trzeci set potwierdził przewagę naszej tenisistki, która pewnie zakończyła mecz triumfując 0:6, 6:0, 6:2. W kolejnej rundzie zmierzy się z 17-letnią Rosjanką Mirrą Andriejewą, która po zaciętym pojedynku pokonała Japonkę Moyukę Uchijimę 6:4, 3:6, 7:6(8). To będzie ich pierwsze spotkanie na korcie, a stawka jest wysoka - wyrównanie ubiegłorocznego wyniku Fręch w Melbourne.