2 godziny i 18 minut trwał pierwszy półfinał turnieju rangi WTA 1000 w Indian Wells. Iga Świątek podniosła się po przegranym pierwszym secie z Mirrą Andriejewą, ale ostatecznie przegrała po trzech partiach.
Rosjanka, niżej notowana tenisistka, zwyciężyła 7:6(1), 1:6, 6:3. Komentujący to spotkanie w Canal+ Sport Żelisław Żyżyński przekonywał, że w ostatnim secie Polka może odwrócić losy pojedynku. Po jego zakończeniu w wywiadzie ze Świątek zapytał, czy też miała takie wrażenie.
ZOBACZ WIDEO: Aida Bella zrobiła karierę poza sportem. "Prawdziwe zderzenie z biznesem"
- Gdyby tenis był po mojej stronie, to myślę, że bym nie przegrała. Mirra zagrała lepiej i odważniej w decydujących momentach. Było kilka piłek, które mogłam zagrać lepiej, ale wydaje mi się, że mecz stał na wysokim poziomie - podkreśliła wiceliderka światowego rankingu WTA.
- Dużo zależało też od wiatru, bo czasem ciężko było wyjść z sytuacji, w której ona grała bardzo mocno z wiatrem, a ja pod i mimo że grałam punkty na sto procent, to piłki nie leciały. Z drugiej strony jak ja grałam z wiatrem, nie do końca potrafiłam to wykorzystać. Grała lepiej, dlatego wygrała - dodała.
Do tej pory nasza tenisistka w 2025 roku w Indian Wells nie straciła żadnego seta. Nie dziwi więc, że po meczu podkreśliła, iż Andriejewa "grała lepiej niż poprzednie przeciwniczki".
Wypowiadając się na temat ostatniej partii, Polka nie mogła przeboleć tego, co wydarzyło się na samym końcu. - Zawsze to jest miks różnych czynników, które wpływają na porażkę. Wydaje mi się, że zaczęła popełniać mniej błędów, w drugim secie trochę mi ułatwiała grę, co pozwalało mi docisnąć. W trzecim więcej piłek wracało na moją stronę. Ciężko mi na świeżo ocenić, co zrobiłam gorzej, ale na pewno żałuję tego ostatniego gema. Myślę, że gdybym poszła na drugą stronę i grała z wiatrem, miałabym szansę znów ją przełamać. Szkoda, że popełniłam trzy błędy z bekhendu - oceniła.
Świątek, podsumowując swój występ w turnieju, gdzie broniła tytułu, nie ukrywała zadowolenia z poprzednich meczów. Wytłumaczyła też, że z jej perspektywy w starciu z Andriejewą nie zagrała źle.
- Nie uważam, żebym grała beznadziejnie. Zabrakło odwagi w decydujących momentach. Ona widać, że gra bez oczekiwań i czasami na "luźnej ręce", a ja nie pamiętam, kiedy ostatnio zagrałam taki mecz, że miałabym po prostu luźną rękę, żeby zaryzykować, by ta piłka weszła. Jak próbuję zrobić to w decydujących momentach to wychodzi jak szarpanie. Ciężko to opisać, spróbuję zrobić więcej roboty, by być solidniejszą i móc takie mecze odwracać - zakończyła 23-latka.