Iga Świątek przez wcześniejsze mecze turnieju WTA Indian Wells przeszła niczym burza, nie dając żadnej z rywalek żadnych szans. Jej zwycięski marsz zatrzymała na etapie półfinału Mirra Andriejewa, która powoli wyrasta na gwiazdę światowego tenisa.
W półfinale nasza tenisistka przegrała 6:7(1), 6:1, 3:6. W pierwszej partii Świątek prowadziła już 6:5 i 30:0, jednak nie udało jej się zamknąć seta. Andriejewa w najważniejszym momencie utrzymała podanie, a następnie zdominowała tie-breaka.
ZOBACZ WIDEO: Aida Bella zrobiła karierę poza sportem. "Prawdziwe zderzenie z biznesem"
- To był bardzo skomplikowany mecz w bardzo trudnych warunkach. Świątek prowadziła 6:5, wyrównałam i poczułam się pewniej, grając tie-breaka tak, jakby był ostatnim w moim życiu - mówiła po spotkaniu Andriejewa.
- Wykorzystałam wszystkie swoje zagrania. Mój serwis był świetny i czułam się bardzo komfortowo i pewnie. Drugi set był trochę dziwny, ona mnie zdominowała, grając bardzo głęboko z dobrą wysokością nad siatką - dodała Rosjanka.
Między drugim i trzecim setem Andriejewa wykorzystała przerwę na pójście do toalety. - Zaczęłam myśleć o tym, co mogłabym zmienić. Postanowiłam grać dalej tak samo, ale bardziej skupiać się na uderzeniach i grać nieco agresywniej. Udało mi się wygrać, więc czuję się świetnie. Bardzo dobrze poradziłam sobie z nerwami i presją. Jestem z siebie dumna - oceniła Andriejewa.
- Nie mogę powiedzieć, że dużo myślę, bo decyduję, co zrobić z piłką, gdy do mnie trafia. Nie mam planu. Jeśli czuję się komfortowo, uderzając drop shotami, to to robię. Nie myślę o tym, co zrobię po uderzeniu, staram się szybko podejmować decyzję - dodała.
W finale WTA Indian Wells Rosjanka zagra z Białorusinką Aryną Sabalenką. - Postaram się zemścić za poprzednie porażki. Nie mam nic do stracenia - zakończyła.
Zacietrzewieni fanatyczni pseudokibice, których tutaj jest wielu, Czytaj całość