Trzy tygodnie temu Iga Świątek doznała sensacyjnej porażki z Alexandra Ealą w ćwierćfinale turnieju Miami Open. Tym samym pierwszą część sezonu Polka zakończyła bez żadnego trofeum.
Jest jednak nadzieja, że wkrótce to się zmieni. Tenisistki rywalizować bowiem będą na nawierzchni ziemnej, na której Świątek czuje się jak ryba w wodzie. W tym tygodniu Polka rozpocznie grę w Porsche Tennis Grand Prix w Stuttgarcie, w którym zwyciężała w 2022 i 2023 roku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Serena Williams zachwyciła kibiców nowymi zdjęciami
Na konferencji prasowej w Stuttgarcie wiceliderka rankingu WTA została zapytana o wysokość nagród w tenisie, zwłaszcza w turniejach wielkoszlemowych. Pytanie nie padło przypadkowo.
Na początku kwietnia "L'Equipe" informowało o liście skierowanym przez czołowe zawodniczki i zawodników do organizatorów Australian Open, French Open, Wimbledonu oraz US Open. Domagali się oni korzystniejszego podziału zysków z turniejów wielkoszlemowych - na wzór ligi NBA, gdzie władze dzielą się przychodami z koszykarzami (po połowie).
Świątek udzieliła dość wymijającej odpowiedzi.
- W internecie są pewne dane dotyczące porównania tenisa z innymi sportami. Rozmawiamy o wielu tematach z organizatorami Wielkich Szlemów. Mogłoby być lepiej, ale nie powiem zbyt wiele... Po pierwsze, musimy to rozwiązać wewnętrznie. To zdecydowanie zajmie trochę czasu. Nie chcę więc rozmawiać o tym teraz - odparła Świątek.
Rozpoczęty w poniedziałek turniej w Stuttgarcie potrwa do 21 kwietnia. Iga Świątek w pierwszej rundzie otrzymała wolny los. W drugiej zmierzy się ze zwyciężczynią pojedynku Donna Vekić - Jana Fett.
Po turnieju w Niemczech Świątek planuje wystąpić w kolejnych imprezach na mączce - w Madrycie, Rzymie oraz wielkoszlemowym Rolandzie Garrosie w Paryżu.