Oczekiwana zmiana. Iga Świątek rozpoczęła czas prawdy [OPINIA]

Getty Images / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Na zdjęciu: Iga Świątek

W porównaniu z ostatnim meczem zobaczyliśmy inną Igę Świątek. Ze starcia z Janą Fett w II rundzie turnieju w Stuttgarcie nie można jednak wyciągać zbyt wielu wniosków.

Z jednej strony trzeba się cieszyć, bo Iga Świątek wkroczyła na swoją ulubioną nawierzchnię. Z drugiej niekoniecznie, bo po zeszłorocznych sukcesach w Madrycie, Rzymie i na Rolandzie Garrosie ma do obrony mnóstwo punktów. A jej forma w ostatnich tygodniach niepokoiła wszystkich polskich kibiców.

Dla najlepszej polskiej tenisistki, która ostatnio apelowała do swoich fanów o cierpliwość, nadszedł czas prawdy. W środę rozpoczęła wyścig po trzecie Porsche w karierze, czyli walkę o triumf na turnieju w Stuttgarcie.

Na początku drogi los przydzielił jej Janę Fett, 153. tenisistkę rankingu WTA. Czy po starciu z Chorwatką można wyciągać daleko idące wnioski? Na pewno nie. Można jednak było zauważyć zmianę w postawie Igi, zwłaszcza względem tak fatalnego ostatniego starcia z Alexandrą Ealą w Miami.

ZOBACZ WIDEO: 12-latek jak Messi. Tylko spójrz, co zrobił z piłką

Polka grała pewnie i zdecydowanie, mając na mecz jasny plan. Wywierać presję i nie dać się rozkręcić silnie grającej rywalce. Świątek podejmowała dobre decyzje, wykorzystywała specyfikę nawierzchni, często decydując się na uderzenia forhendowe na nogę przeciwną Fett, co przynosiło znakomite rezultaty.

I gdy tylko nie brakowało koncentracji, wszystko szło zgodnie z jej planem. Tak dobrze, że Polka w jednej akcji zdecydowała się nawet na drop shot. Choć nieudany, to i tak była to pewna nowość w jej grze, tak wyczekiwana ze współpracy z nowym trenerem.

Niewymuszonych błędów nie brakowało, jednak to można zrzucić na fakt grania pierwszego meczu na ziemi.

Pierwszego seta Świątek wygrała 6:2, oddając gemy rywalce przede wszystkim na własne życzenie. Podobnie było w drugiej partii - Fett sama nie była w stanie wiele zdziałać, to od Polki zależał scenariusz spotkania. Gdy pojawiły się nerwy, już na początku drugiego seta przegrywała 0:2. Ale wystarczył kwadrans, by wyszła na prowadzenie 4:2.

W szóstym gemie Świątek jeszcze zachwyciła znakomitym uderzeniem z przysiadu, a kilka minut później było po wszystkim.

6:2, 6:2, mecz bez większej historii. I dobrze, bo tych w ostatnim czasie było zbyt wiele, od ball-boya w Indian Wells do sprzeczek ze swoim teamem na Florydzie. W Stuttgarcie był tylko konsekwentny tenis, w pełni wystarczający do pokonania Jany Fett.

W kolejnej rundzie tak łatwo już jednak nie będzie, bo tam Iga Świątek może zmierzyć się z Jeleną Ostapenko, z którą jeszcze w karierze nie wygrała.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Komentarze (11)
avatar
Gregorius07
17.04.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Iga rozegrała jeden mecz z dość słabą zawodniczką. Na jej tle nie wyglądała tragicznie, choć do dobrej gry daleko. Zobaczymy, jak zagra przeciwko silnej przeciwniczce, która stawi opór. Jak wte Czytaj całość
avatar
Luckyluke
17.04.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie ma już 1gi...jest i9a 
avatar
china31
17.04.2025
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Przeciwniczka z rankingiem wta 153, czy na serio jest się czym ekscytować? Im głębiej w las tym bardziej ciemno, Świątek w tym turnieju jeszcze do lasu nie weszła 
avatar
RobertW18
17.04.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wypociny. 
avatar
Krzysztof Orliński
16.04.2025
Zgłoś do moderacji
4
3
Odpowiedz
Panie Tomaszu zanim Pan coś napisze to może chociaż dokładnie przejrzy o czym piszą media?! Ostapenko skreczowała w drugim secie. Jeżeli już coś piszesz to sprawdź! 
Zgłoś nielegalne treści