Jana Fett nie miała za wiele do powiedzenia w pojedynku z Igą Świątek, do którego doszło w ramach drugiej rundy turnieju rangi WTA 500 w Stuttgarcie. Chorwatka ugrała raptem cztery gemy - 2:6, 2:6.
Po zakończeniu spotkania Canal+ Sport, który je transmitował, przeprowadził wywiad z naszą tenisistką. Jeszcze przed rozmową Świątek z Paulą Kanią-Choduń doszło do zabawnej sytuacji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Serena Williams zachwyciła kibiców nowymi zdjęciami
- Co? Zaczęliście pokazywać już jakąś piłkę nożną pewnie? - zapytała rozbawiona wiceliderka światowego rankingu WTA, która była już wówczas na wizji, ale nie miała o tym pojęcia.
Kilka sekund później obie panie przeszły już do rozmowy na temat środowej (16 kwietnia) potyczki. W pierwszej kolejności poruszono temat skrótu, który Świątek zagrała w pojedynku z Fett, a jest to zagranie, którego nie stosuje. Czy wprowadził to trener Wim Fissette?
- Z jednej strony tak, ale z drugiej już od dawna były plany, żebym zaczęła urozmaicać swoją grę. Technika tych uderzeń nie jest jeszcze idealna, ale uznałam, że spróbuję. Na treningach wychodzi, podczas meczów jest trochę inaczej. Dla mnie jest to wymagające uderzenie, ale uznałam, że jak będę miała spotkania, w których czuję się pewnie, to będę próbowała. Po zagraniu skrótu nie byłam z niego zadowolona, ale jak nie będę próbowała, to nigdy nie wyjdzie - wyznała nasza tenisistka.
Jak się okazuje, Świątek zamierza wykorzystać to, że kolejny mecz rozegra dopiero w sobotę i przyjrzy się starciu potencjalnych rywalek. Przypomnijmy, że jej przeciwniczką zostanie Amerykanka Emma Navarro lub Łotyszka Jelena Ostapenko.
- Myślę, że obejrzę trochę tego meczu, bo w Stuttgarcie mam trochę więcej czasu na takie rzeczy. Fajnie będzie samemu wyciągnąć jakieś wnioski. Na pewno to, co powie mi Wim, będzie bardziej trafne, bo ma lepsze oko do tego niż ja - stwierdziła Świątek z uśmiechem na twarzy.