Majchrzak po powrocie do pierwszej setki rankingu: Nie mogłem powstrzymać łez

Twitter / Federación de Tenis de Madrid / Na zdjęciu: Kamil Majchrzak
Twitter / Federación de Tenis de Madrid / Na zdjęciu: Kamil Majchrzak

Gdy wracał do gry, jego nazwiska nie było w rankingu. Kamil Majchrzak po 16 miesiącach jest 90. rakietą globu. - Wszystko, co się działo, szufladkowałem pod nazwą "powrót". Teraz mogę powiedzieć, że wróciłem - przyznał w rozmowie z WP Sportowe Fakty.

W tym artykule dowiesz się o:

Dla Kamila Majchrzaka turniej ATP Challenger Tour w Madrycie okazał się wyjątkowy. Polak triumfował i wrócił do pierwszej setki rankingu ATP. Zapewnił sobie udział w głównej drabince nadchodzącej imprezy wielkoszlemowej, French Open.

Ostatnie tygodnie, a nawet miesiące, są dla 28-latka pasmem sukcesów, ale jeszcze niedawno było niewesoło. Pod koniec 2022 roku w organizmie Polaka wykryto zabroniony środek, za co został zawieszony za doping. Na nic zdało się to, że udowodnił niewinność, bo gdy to uczynił, mijał już okres (13 miesięcy) zawieszenia.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Karolina Kowalkiewicz nie kryła entuzjazmu. "Odkryłam nową pasję!"

29-latek wrócił do gry w wielkim stylu. Obecnie zajmuje 90. miejsce w rankingu ATP i stawia przed sobą nowe wyzwania. Przeszłość jednak nie daje o sobie zapomnieć.

Michał Pochopień, WP Sportowe Fakty: Turniej ATP Challenger w Madrycie był jednym z najbardziej szalonych w twojej karierze?

Kamil Majchrzak: Na pewno był jednym z najbardziej wymagających. Zarówno pod względem fizycznym, jak i mentalnym. Od piątku pogoda była wyjątkowo trudna, przez dwa dni większość czasu spędziłem czekając na swój mecz, a jak już wychodziłem na kort, to mecze były przerywane przez deszcz.

Popularna była twoja celebracja zwycięstwa nad Norbertem Gombosem, po którym wróciłeś do TOP 100. Ale po wcześniejszym meczu, przeciwko Carlosowi Tabernerowi,  radość była dość prowokacyjna, wymierzona w kibiców zgromadzonych na trybunach. Wcześniej nie widziałem takiej celebracji w twoim wykonaniu.

Wcześniej w taki sposób celebrowałem w 2022 roku, gdy podczas turnieju w Korei Płd. pokonałem Soon-Woo Kwona. Wracając do meczu z Tabernerem – aby to wszystko zrozumieć, muszę przedstawić kontekst. W Madrycie już od eliminacji trybuny były wypełnione, na mecze przychodziło wielu młodych ludzi, którzy podejrzewam, obstawiali rezultaty spotkań i szaleńczo wspierali swoich wybrańców. Dochodziło to absurdów - na przykład Zsombor Piros grał przeciwko młodemu Hiszpanowi, Danielowi Rinconowi, ale to Węgier był wspierany przez fanów.

W meczu z Tabernerem trybuny wspierały mojego rywala. Oklaskiwano go po moich prostych błędach, podwójnych błędach serwisowych. Często tuż przed serwisem szeptali, gwizdali i robili to na tyle inteligentnie, że sędzia tego nie słyszał i nie mógł nic zrobić. Starałem się na to nie reagować – zarówno kibicom, jak i rywalowi, chciałem pokazać, że mnie to nie rusza. Po ostatniej piłce emocje wygrały i stwierdziłem, że jak dają mi w kość przez cały mecz, to będą musieli przeżyć 30 sekund prowokacji z mojej strony. To było dość spontaniczne, bo normalnie się tak nie zachowuję, ale musiałem to z siebie wyrzucić.

To i tak trzymałeś się nieźle. Norbert Gombos nie wytrzymał ciśnienia. Po meczu skierował się w stronę kibiców i wdał się z nimi w słowną przepychankę. Czy poza tym, co działo się w trakcie spotkań, tenisiści mogli się w jakiś sposób czuć zagrożeni?

Nie mogę się wypowiadać za innych, natomiast w moim przypadku jakiekolwiek nieprzyjemności miały miejsce wyłącznie w trakcie meczów, w których grałem przeciwko Hiszpanom. W pozostałych spotkaniach wsparcie rozkładało się w miarę równomiernie. Gombos zareagował zupełnie inaczej, niż ja. On w dość podobnej sytuacji nie wytrzymał, dał na siebie wpłynąć i wybuchnął. Sam byłem z siebie bardzo dumny, że udało mi się nie dać wyprowadzić z równowagi w trakcie gry.

Sukcesy pozwalają zapomnieć o przeszłości czy towarzyszy ci ona cały czas?

W dalszym ciągu niosę za sobą ciężar tego, co się wydarzyło. To wręcz nieodłączny element mojego życia. Po sukcesach często sobie mówię: obym miał spokój, oby nic się nie wydarzyło, niech moja kariera sobie płynie do jej końca. I nie mam na myśli wyłącznie testów antydopingowych, mam na myśli też zdrowie. Bardzo się cieszę z sukcesów, ale cień sprawy jest ze mną nieustannie. I wszystko wskazuje, że tak pozostanie. Mimo to uważam, że radzę sobie z tym dobrze, bo nie działa to na mnie destrukcyjnie. Cieszę się życiem i graniem – doceniam każdą chwilę spędzoną na korcie, każdy rozegrany punkt. Nawet porażki mnie cieszą. Są sto razy lepsze, niż to, czego zaznałem, czyli niewiedza, stres, panika i prawie depresja.

Stałeś się paranoikiem? Nawet, jeśli wszystko idzie po twojej myśli, osiągasz sukcesy, to ty i tak widzisz drugie dno? Obawiasz się, że wydarzy się coś złego?

Chyba nie nazwałbym tego paranoją. Potrafię się cieszyć sukcesami, tylko po prostu z tyłu głowy pojawia się to "oby". Oby nic się nie wydarzyło, obym miał święty spokój. Mam to pod kontrolą i póki nie wpływa to na mnie źle, to wszystko jest w porządku. Muszę to akceptować.

Testy antydopingowe i suplementacja to dla ciebie nadal trauma?

Mam za sobą już kilkanaście, jak nie więcej testów, byłem testowany nawet w trakcie zawieszenia. Robię wszystko, aby minimalizować ryzyko. Mam przeświadczenie, że w pewnym stopniu to życie od testu do testu, ale nic na to nie poradzę. Nie spodziewam się, żebym miał się ponownie znaleźć w takiej sytuacji, ale życie mi pokazało, że nie mogę tego wykluczyć. Już poprzednio robiłem wszystko, żeby się w takiej sytuacji nie znaleźć, a jednak się znalazłem.

Po przebytym zawieszeniu jesteś "nieśmiertelny"? Czym są codzienne problemy tenisisty w porównaniu z tym, przez co przeszedłeś?

Jakbym miał wybierać: bycie w tamtej sytuacji, a bronienie break-pointa, czy przegranie spotkania z 15 piłek meczowych, to zdecydowanie wybieram drugą opcję. Teraz mam wszystko w swoich rękach. Czuję się mocniejszy, przede wszystkim jako człowiek. To, jak długo musiałem zmagać się ze stresem, zostawiło ślady. Dużo pracy poświęciłem, żeby z tego wyjść. Na korcie jest mi teraz dużo łatwiej. Moja relacja z tenisem jest dużo bardziej zdrowsza – nie jest już tak, że wygrana to euforia, a porażka to osobisty dramat.

Słowo "doping" pewnie już zawsze będzie się przewijało koło twojego nazwiska. Jak wpływa to na twoje relacje biznesowe? Zdarzyła ci się sytuacja, w której jakiś sponsor odmówił współpracy ze względu na zawieszenie?

Ludzie związani ze sportem albo znający moją historię wiedzą, że wszystko, co się wydarzyło, to był przypadek, na który nie miałem najmniejszego wpływu. Mam szczęście, bo w moich relacjach, nie tylko biznesowych, nigdy nie zdarzyło mi się, aby ktoś patrzył na mnie przez pryzmat tego, co się wydarzyło. Tym bardziej nigdy nie byłem wyzywany od dopingowiczów czy oszustów.

Jesteś w stanie wybrać, co cieszy cię bardziej? Powrót do pierwszej setki rankingu ATP czy wywalczenie miejsca w głównej drabince Roland Garros?

Bardziej cieszy mnie powrót do top 100. Idealnie złożyło się, że udało się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Rok temu wracałem do gry, nie miałem pojęcia, jak to będzie wyglądać, ile będę miał chęci do walki, więc obecność w tym gronie cieszy mnie bardziej. Mogę powiedzieć, że wróciłem.

Ważna w tym wszystkim jest obecność mojej żony, która przeżywała to ze mną, wiele musiała przecierpieć, a jednocześnie mogła być ze mną w momencie, kiedy radość była największa. Stąd pewnie taka moja reakcja po meczu z Gombosem. Nie byłem w stanie powstrzymać łez. To był nadzwyczajny moment – miałem wrażenie, że wszystko ze mnie spływa, wszystko, co mnie spotkało przez zawieszenie odchodzi w niepamięć. Wiem, że to nigdy się nie wydarzy, ale wówczas, przez te kilka sekund, tak się czułem. I było to piękne uczucie.

Jak przebiega twoja współpraca z duetem trenerskim Maciej Domka - Christopher Kas?

Jestem bardzo zadowolony z tego, jak to wygląda. Układ był jasny dla naszej trójki od samego początku. Chris, jak i Maciek, nie mogą ze mną podróżować na pełen etat, dlatego takie połączenie sprawdza się bardzo dobrze. Znalazłem świetnych trenerów, których wizja pokrywa się z tym, jak ja patrzę na tenis.

Właśnie zdałem sobie sprawę z tego, jak dobry jesteś w składaniu deklaracji. Przed powrotem mówiłeś, że w 2024 roku dostaniesz się do eliminacji wielkoszlemowych, co się wydarzyło. W tym roku planowałeś wrócić do pierwszej setki, a także dostać się bezpośrednio do głównej drabinki szlema, czego także dokonałeś. W takim razie co teraz?

Tak się złożyło, że zapewniając sobie udział w Roland Garros, mam zarazem pewność występu na Wimbledonie. Moim następnym celem jest powrót do celu sprzed trzech lat – mowa o ataku na pierwszą pięćdziesiątkę rankingu ATP i gra w drugim tygodniu szlema.

Jak będziesz planował starty w najbliższym czasie?

Chcę grać duże turnieje. To najlepiej objaśnia mój plan. Opcja challengerów będzie się pojawiać wówczas, kiedy będę potrzebował rozegrania więcej meczów. Przede wszystkim będzie mi zależeć na tym, aby jak najwięcej rywalizować z zawodnikami z czołówki. Nie ma innego sposobu na zbliżenie się do wspomnianej pięćdziesiątki.

Komentarze (4)
avatar
Michaił
22.04.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Przyznam, że nie do końca rozumiem kto pompuje tak niewiarygodne pieniądze w ten sport. O ile piłka kopana jest powszechnie dostępna i każdy, kto znajdzie coś okrągłego, może to kopnąć, to w ty Czytaj całość
avatar
kasja
22.04.2025
Zgłoś do moderacji
4
2
Odpowiedz
chce oglądać jak gra i wygrywa w turniejach wyższej rangi z topową obsadą i niech on gra, a nie emanuje nieszczęściami. 
avatar
steffen
22.04.2025
Zgłoś do moderacji
6
1
Odpowiedz
Trzymam kciuki za dalsze plany, top 50 to już byłby kosmos. Konkurencja jest ogromna. 
avatar
erin
22.04.2025
Zgłoś do moderacji
8
0
Odpowiedz
P. Kamilu !Gratuluję i życzę spełnienia zamierzeń. 
Zgłoś nielegalne treści