Aryna Sabalenka, liderka kobiecego rankingu, zmierzyła się w środowy wieczór z Martą Kostiuk w ćwierćfinale turnieju WTA 1000 w Madrycie. Mecz odbył się w wyjątkowo trudnych warunkach pogodowych, co znacząco wpłynęło na jego przebieg. Białorusinka narzekała najpierw na wiatr, a później na deszcz, które utrudniał jej serwowanie.
Podczas konferencji prasowej Sabalenka przyznała, że warunki były niezwykle wymagające. - Szczerze mówiąc, nie wiem - to była prawdziwa bitwa i jestem bardzo dumna z tego, jak poradziłam sobie z emocjami. Warunki były naprawdę trudne. W pewnym momencie pomyślałam: to chyba jakiś żart, co ja mam zrobić? - wyznała tenisistka.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Karolina Kowalkiewicz nie kryła entuzjazmu. "Odkryłam nową pasję!"
W tie-breaku drugiego seta Białorusinka nie trafiła pierwszego serwisu. Podeszła do sędzi i uskarżała się na trudne warunki. Usłyszała jednak, że sytuacja nie jest jeszcze tak zła i ma kontynuować grę. Sabalenka przygotowywała się do drugiego podania i nagle... postanowiła przerwać grę i zeszła z kortu.
Poprosiła o zakrycie dachu. Sędzia tym razem się ugięła, a prowadząca różnicą jednego punktu Kostiuk zaczęła protestować.
Panie po chwili wróciły do gry, a liderka rankingu dość niespodziewanie otrzymała prawo do powtórzenia pierwszego serwisu, co wywołało spore kontrowersje. - O mój Boże, serwowanie w deszczu… Myślałam, że dam radę, ale kiedy podnosiłam głowę do serwisu, cała woda leciała mi do oczu - nie dało się grać - tłumaczyła Białorusinka.
Mimo trudności Sabalenka zdołała utrzymać koncentrację i wywrzeć presję na rywalce. Kostiuk postawiła jej bardzo trudne warunki i pokazała się z dobrej strony, ale w decydujących fragmentach musiała uznać wyższość Białorusinki. Panie zanotowały łącznie po trzy przełamania, choć break pointów było znacznie więcej.
W półfinale turnieju w Madrycie liderka rankingu WTA zmierzy się z inną zawodniczką z Ukrainy, Eliną Switoliną. Wcześniej o zachowanie szansy na końcowy triumf powalczą broniąca tytułu Iga Świątek i Coco Gauff.