Liderka światowego rankingu o tytuł w Paryżu rywalizowała z Coco Gauff. Po trzech setach to Amerykanka wygrała 6:7, 6:2, 6:4. Na pomeczowej konferencji prasowej Sabalenka w dość mocny sposób podważyła sukces rywalki. Wplątała w to także Igę Świątek, którą ograła w półfinale.
- Myślę, że gdyby Iga wygrała ze mną, to dzisiaj też by wygrała. To po prostu boli. Szczerze boli. Grałam naprawdę dobrze, a potem w ostatnim meczu zagrałam tak, jak zagrałam. Coco zwyciężyła nie dlatego, że grała niesamowicie, tylko ponieważ popełniłam te wszystkie błędy - twierdziła. W finale naliczono jej ich aż 70.
ZOBACZ WIDEO: "Po raz drugi zakładam koronę". Była Miss Polski powraca w wielkim stylu
Od tego meczu minęło już 10 dni, a Sabalenka zdążyła ochłonąć. W rozmowie z niemieckim oddziałem Eurosportu wróciła do swojej głośnej wypowiedzi. Przyznała, że takie słowa nie powinny paść z jej ust. Zapewniła także, że wyjaśniła sprawę z Gauff.
- To było po prostu całkowicie nieprofesjonalne z mojej strony. Pozwoliłam, aby emocje wzięły górę. Absolutnie żałuję tego, co wtedy powiedziałam. Wiecie, wszyscy popełniamy błędy. Jestem po prostu człowiekiem, który wciąż się uczy. Myślę, że wszyscy mamy takie dni, kiedy tracimy kontrolę. Chcę również powiedzieć, że napisałam do Coco później - nie od razu, ale niedawno, żeby przeprosić i upewnić się, że wie, że absolutnie zasłużyła na wygraną w turnieju i że ją szanuję - mówiła.
- Nigdy nie miałam zamiaru jej atakować. Byłam bardzo rozemocjonowana i niezbyt mądra na tej konferencji prasowej. Nie jestem dumna z tego, co zrobiłam. Zajęło mi trochę czasu, aby się nad tym zastanowić, otworzyć oczy i zrozumieć. Uświadomiłam sobie wiele na swój temat. Dlaczego przegrałam tak wiele finałów - dodała.
Sabalenka aktualnie bierze udział w turnieju rangi WTA 500 w Berlinie. W środę rozegra mecz pierwszej rundy ze Szwajcarką Rebeką Masarovą.
Ona przynajmniej potrafi się do tego przyznać.