Nie jest tajemnicą, że relacja Igi Świątek i Danielle Collins na przestrzeni ostatnich lat była dość burzliwa. Amerykanka podczas ich meczu podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu zarzuciła Polce fałsz. Poddała mecz, a nasza tenisistka powiedziała jej coś przy siatce i wtedy się zaczęło: w odwecie usłyszała cierpkie słowa.
- Powiedziałam Idze, że nie musi być nieszczera w sprawie mojej kontuzji. Wiele rzeczy dzieje się przed kamerami i jest wielu ludzi z mnóstwem charyzmy. Wychodzą i w jeden sposób zachowują się przed kamerami, a w inny sposób w szatni - tłumaczyła później Amerykanka, kiedy została zapytana przez media, co powiedziała Polce. To tenisistka, która lubi robić zamieszanie wokół siebie, taki ma styl bycia.
ZOBACZ #dziejesiewsporcie: Krychowiak wpadł w zachwyt podczas podróży
Z drugiej strony od wspomnianego spotkania minął prawie rok i więcej spięć na linii Świątek - Collins nie było. Co więcej, tenisistka z Florydy w niezłym stylu wygrała ich ostatnie spotkanie w Rzymie i na pewno dodało jej wiele motywacji do dalszej gry. Natomiast Polkę zmobilizowało do tego, by jeszcze lepiej przygotować się do rewanżu.
Sobotni mecz na głównym obiekcie Wimbledonu nie miał zbyt długiej historii. Świątek dobrze serwowała i szybko zobaczyła, że na Collins wystarczy być cierpliwą. I taka też była jej gra. Solidna i cierpliwa.
Amerykanka początkowo sporo się uśmiechała, nawet kiedy dwa razy poślizgnęła się i przewróciła. Wstawała i koncentrowała się, jak gdyby nigdy nic, na kolejnych piłkach. Kiedy jednak przegrała pierwszego seta, zeszła na kilka minut z kortu, a po powrocie nic się nie zmieniło, z każdą kolejną minutą uśmiech z jej twarzy schodził.
Popełniała błąd za błędem, siatka wydawała się w tym dniu dla niej momentami za wysoka. Nie kończyła piłek, które powinna, wypracowywała sobie bardzo mało okazji, jak na siebie, do zdobywania winnerów. To nie był jej dobry dzień. To była bardzo słaba dyspozycja Danielle Collins.
Iga Świątek wykorzystała to, ale sama też dołożyła mocny serwis, niezły return i podjęła kilka dobrych decyzji, które dały jej ważne punkty. Przede wszystkim jednak wykazała się cierpliwością, która dała jej awans do IV rundy.
Kiedy po 77 minutach na tablicy wyników był wynik 6:2, 6:3, obie panie podeszły do siatki. I tu - miłe zachowanie Collins, powiedziała dwa słowa do Świątek: "good job", czyli "dobra robota". Doceniła, bo faktycznie, choć sama Amerykanka nie rozwinęła skrzydeł, Świątek też jej na to nie pozwoliła.
Teraz przed Polką bardzo ciekawy mecz z Clarą Tauson, która wyeliminowała faworyzowaną Jelenę Rybakinę, która w przeszłości wygrywała Wimbledon.
Dominika Pawlik, dziennikarka WP SportoweFakty
Iga nic złego nie zrobiła, żeby ich wzajemnie relacje były nie najlepsze.
Colins szuka różnych sposobów także poza kortowych , aby złapać przewagę nad przeciwniczką.
Czas Czytaj całość
Niby solidny mecz Igi, bardzo solidny serwis, ale też jednak Collins zagrała bardzo słabo.
Była zupełnie bierna, nie szukała rozwiązań.