Patrząc na postawę Igi Świątek w poprzednich spotkaniach w tegorocznym Wimbledonie, stawianie jej w roli faworytki nie było na wyrost. Polka prezentowała bardzo pewną grę i coraz lepiej czuła się na kortach trawiastych. Mało kto spodziewał się jednak, że finał będzie aż takim pokazem mocy naszej tenisistki.
Już od pierwszych piłek było wiadomo, że była liderka rankingu WTA jest gotowa do walki. Tego samego nie można było powiedzieć o Amandzie Anisimovej, która nie udźwignęła ciężaru walki o wielkoszlemowe trofeum. Raszynianka grała swoje, zaś rywalka popełniała błędy i po jej mowie ciała było widać ogromną bezsilność.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ewa Swoboda zaskoczyła. Tylko spójrz na te kreacje!
Efekt? Najlepszy z możliwych. Świątek rozbiła wręcz Amerykankę i po zaledwie 57 minutach gry triumfowała 6:0, 6:0. Dominacja naszej tenisistki nie podlegała dyskusji ani przez moment. Wynik, czyli popularny "rowerek", na poziomie wielkoszlemowego finału jest jednak wybitnym osiągnięciem.
To dopiero drugi przypadek w Erze Open (po 1967 roku), kiedy mistrzyni wielkoszlemowa wygrała finał bez straty gema. Wcześniej, podczas Rolanda Garrosa w 1988 roku, dokonała tego Steffi Graf. Niemka w całkowicie jednostronnym spotkaniu pokonała wówczas Nataszę Zwieriewą.
Iga Świątek została również jedną z nielicznych zawodniczek, która wygrała turnieje Wielkiego Szlema na wszystkich trzech nawierzchniach. Polak ma już w dorobku cztery trofea na kortach Rolanda Garrosa oraz mistrzostwo US Open.