Po triumfie na Wimbledonie Iga Świątek udała się do Montrealu, gdzie odpadła w 1/8 finału po meczu z Clarą Tauson. Dunka zdominowała spotkanie, co jeszcze bardziej podkreśla wyjątkowość wcześniejszego sukcesu Polki.
"Iga Świątek przeżywała sezon, który trudno nazwać jej najlepszym. Nie miała na koncie żadnych tytułów, nawet na ukochanej mączce, i tylko jeden finał (na trawie!) przed Wimbledonem. To wystarczy, by mówić o powrocie po tytule mistrzyni Anglii. Termin ten jednak nie przypadł do gustu Polce" - zauważył dziennik "L'Equipe".
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: Tłumy oszalały na punkcie Polek. Zobacz ich drogę po brąz Ligi Narodów
Gdy raszynianka została zapytana o tę kwestię, zapanowała konsternacja. Świątek była zaskoczona słowami o "powrocie". Jak zaznaczyła, miewała także lepsze momenty w tym sezonie.
- Wrócić... Myślę, że ta koncepcja została wymyślona przez media i ktoś będzie musiał mi to wyjaśnić - powiedziała Świątek, cytowana przez Francuzów.
Zawodniczka dodała, że "nigdy nie odeszła". Nie da się ukryć, że dopiero po sukcesie w Wielkiej Brytanii o Świątek znów zrobiło się głośno.
- Było sporo turniejów, w których grałam dobrze, w których byłam w półfinale. Taki jest sport. Takie rzeczy się zdarzają, nie da się wygrywać cały czas - tłumaczyła.
Po krótkim odpoczynku po Wimbledonie tenisistka wraca do rywalizacji. Świątek rozpocznie zmagania w Cincinnati od drugiej rundy, gdzie zmierzy się z Anastazją Potapową lub kwalifikantką. Turniej potrwa do 18 sierpnia.
A skądinąd wiadomo, że ona sobie zupełnie nie radzi z presją i bagażem oczekiwań, czego dowodem jest to, że od Czytaj całość