Valentin Vacherot pisze wspaniałą historię podczas imprezy ATP Masters 1000 w Szanghaju. Monakijczyk przeszedł przez kwalifikacje, a w turnieju głównym sprawia sensację za sensacją. W sobotę pokonał 6:3, 6:4 Novaka Djokovicia i awansował do finału.
- To niesamowite, że mogłem zagrać przeciwko Djokoviciowi, i jestem zaskoczony, jak dobrze poradziłem sobie z tą sytuację pod względem mentalnym. Wprawdzie on w pierwszym gemie mnie przełamał, ale ja trzymałem się planu i szybko odrobiłem stratę. Miałem w głowie wiele myśli, lecz starałem się koncentrować wyłącznie na następnym punkcie - mówił podczas konferencji prasowej, cytowany przez puntodebreak.com.
ZOBACZ WIDEO: Kulisy słynnego w Polsce viralu. "Nie byłam w stanie wyjść z toalety w TVP"
Tym samym Monakijczyk został pierwszym w historii reprezentantem swojego kraju w finale turnieju rangi ATP Masters 1000 w singlu. - To wiele znaczy dla mnie i dla kraju. Jesteśmy małym krajem i nie mamy wielu sportowców, więc radość, jaką daję rodakom, napełnia moje serce - podkreślił.
- Odczuwam wiele emocji - wyjawił. - Dojście do siebie zajęło mi wiele czasu. Kiedy po meczu włączyłem telefon i zobaczyłem tak wiele wiadomości z gratulacjami, trudno było mi się nie rozpłakać. To niesamowite.
26-latek z Monte Carlo rozpoczynał turniej jako 204. singlista świata. Zakończy w Top 60. - To wielkie osiągnięcie. Myślałem, że mam szansę awans do czołowej "100" i jednocześnie wiedziałem, że Szanghaj to największy turniej ostatniej części sezonu. Byłem na granicy wejścia do kwalifikacji. Dostałem się do nich dopiero na 24 godziny przed startem - przypomniał.
- Wyobrażałem sobie, że mogę tu dobrze wypaść, lecz przede wszystkim myślałem o to, aby awansować do czołowej "100". Wygrałem kilka meczów i już to było dla mnie świetne. Ale nie sądziłem, że zaprezentuje się aż tak wspaniale - dodał Vacherot, który w niedzielnym finale zmierzy się ze swoim kuzynem, Arthurem Rinderknechem.