"Miasto duchów". To tam o Świątek usłyszał cały świat. Polka mówi, jak się czuła

Getty Images / Robert Prange / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Robert Prange / Na zdjęciu: Iga Świątek

Pięć lat temu Iga Świątek wywalczyła pierwsze w historii dla Polski mistrzostwo wielkoszlemowe w grze pojedynczej. Na kortach Rolanda Garrosa w dobie pandemii COVID-19 rywalizacja wyglądała zupełnie inaczej. - Czułam się nieszlemowo - wyznała Iga.

Groźny koronawirus doprowadził do przełożenia bądź odwołania wielu wydarzeń sportowych. Po kilku miesiącach przerwy w końcu ruszył tenisowy tour. Organizatorzy zdecydowali się rozegrać Rolanda Garrosa 2020 w nietypowym terminie, bo na przełomie września i października. W Paryżu panowały wówczas inne warunki niż na przełomie maja i czerwca, gdy regularnie odbywają się międzynarodowe mistrzostwa Francji.

Ale tamten paryski turniej zapisał się w historii polskiego sportu. 10 października 2020 roku Iga Świątek pokonała w finale Amerykankę Sofię Kenin 6:4, 6:1. Jako pierwsza tenisistka z naszego kraju sięgnęła po wielkoszlemowe mistrzostwo w singlu. To był gigantyczny sukces Igi i pracującego z nią zespołu ludzi.

ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica wspomina potworny wypadek. "Nie jestem już tym samym człowiekiem"

Roland Garros sprzed pięciu lat znacznie różnił się od poprzednich. Pandemia COVID-19 sprawiła, że codzienne zmagania na kortach mogło oglądać maksymalnie do 1000 osób. Wszyscy tenisiści zostali objęci specjalnym protokołem. Bezpieczeństwo było wówczas kwestią nadrzędną, bo bez tego zawody w ogóle nie zostałyby rozegrane. Codziennie przecież raportowano o wielu tysiącach nowych zakażeń.

- Chciałabym, żeby to było szalone, ale nie, to było niestety miasto duchów - stwierdziła Kenin, zapytana przez "New York Times" o tamte wydarzenia. Te słowa najlepiej oddają nastrój, jaki wówczas panował na trybunach. Trudno było mówić o wielkiej radości i gorącym dopingu ze strony żywiołowo reagujących fanów.

W podobnym tonie wypowiedziała się Świątek. Z jej ust padło słowo "cisza". - Czułam się nieszlemowo - wyznała nasza reprezentantka.

- Pamiętam, jak odnajdywałam się w grze przez cały turniej z łatwością i przyjemnością, będąc w pewnego rodzaju bańce. I oczywiście pamiętam ten wyjątkowy moment i emocje, kiedy wygrałam pierwszego Wielkiego Szlema - dodała Polka, która odpowiedziała na pytania "New York Times", przesyłając wiadomość z Wuhan.

Świątek grała wówczas bez presji. Nie była faworytką do końcowego triumfu, ale postrzeganie jej zmieniło się, gdy w IV rundzie zwyciężyła Rumunkę Simonę Halep. Potem Polka pewnie wygrała z Włoszką Martiną Trevisan, Argentynką Nadią Podoroską oraz Amerykanką Sofią Kenin.

A jak spędzała wówczas czas poza kortem? W hotelowym pokoju słuchała muzyki i czytała książki. Gdy 20 miesięcy później wygrała Rolanda Garrosa 2022, już w normalnym wiosennym terminie z licznym gronem fanów, to przyznała, że "świętowanie sukcesu jest zupełnie inne, ale z drugiej strony odczuwała zwiększoną presję".

Komentarze (3)
avatar
Slavomir.11
12.10.2025
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
PoCovidowa mistrzyni zawsze była i będzie druga ,pofarciło się tylko dzięki temu że barty zaskoczyła 
avatar
Tennyson
12.10.2025
Zgłoś do moderacji
6
1
Odpowiedz
Najbardziej denerwujące jest to mówienie o Idze, że covidowa mistrzyni. Kazał jej ktoś wygrywać French Open 2020, zwłaszcza po słabym turnieju w Rzymie niedługo wcześniej? Z pewnością mało kto Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści