Aryna Sabalenka w poprzednim sezonie wygrała turniej rangi WTA 1000 w Wuhan. W tym roku Białorusinka była największą faworytką do końcowego triumfu, ale ostatecznie nie udało jej się obronić tytułu.
Sposób na obecną liderkę światowego rankingu WTA znalazła Jessica Pegula. Amerykanka pokonała Sabalenkę po trzysetowej rywalizacji 2:6, 6:4, 7:6(2). W finale Pegula musiała uznać wyższość swojej rodaczki Coco Gauff.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica wspomina potworny wypadek. "Nie jestem już tym samym człowiekiem"
Sabalenka w decydującym secie jej starcia z Pegulą rzuciła rakietą w kierunku ławeczki po nieudanej wymianie. Niewiele zabrakło, by Białorusinka trafiła chłopca od podawania piłek, co mogłoby zakończyć się fatalnie.
- Oglądałam tę sytuację i mogę powiedzieć, że było blisko dyskwalifikacji. Pewnie zaważyło to, że rakieta najpierw się odbiła od kortu, a nie bezpośrednio trafiła w chłopca, oraz fakt, że nic mu się nie stało. Prawdopodobnie gdyby rakieta trafiła w dziecko, to na miejscu sędzi wezwałabym supervisora do dyskutowania dyskwalifikacji. Niemniej nawet ta sytuacja, do której doszło, wygląda na niebezpieczną - podkreśliła sędzia międzynarodowa Gabriela Załoga w rozmowie ze sport.pl.
Mecz Sabalenki z Pegulą sędziowała polska arbiter Marta Mrozińska. Załoga zaznaczyła, iż w tej sytuacji jej rodaczka nie miała wielkiego pola manewru, zwłaszcza, że nie widziała dobrze całego zdarzenia.
Przedstawiła również ciekawy pomysł, jak karać zawodniczki i zawodników za takie reakcje. - Moim zdaniem za takie zachowania powinno się zawodnikom odbierać punkty z rankingu, tak jak to się robi za złe zachowania juniorom. Takie kary miałyby sens. Teraz jest tak, że Miedwiediew, Zverev czy Sabalenka płacą i dalej robią to samo - powiedziała Załoga, dodając, iż obecnie nikt nie przejmuje się karami finansowymi.