"Może trochę przesadziliśmy". Iga Świątek przyznała się do błędu i wcisnęła reset

Getty Images / Artur Widak/Anadolu / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Artur Widak/Anadolu / Na zdjęciu: Iga Świątek

Iga Świątek w pierwszym meczu WTA Finals wygrała 6:1, 6:2 z Madison Keys. Spotkanie trwało godzinę, a jego przebieg sugeruje, że Polka podczas przygotowań do turnieju w Rijadzie podjęła wyłącznie dobre decyzje.

W tym artykule dowiesz się o:

Kamil Kołsut, korespondencja z Rijadu

Kiedy tenisistki wychodziły na kort, 4-tysięczne trybuny wypełniły się dopiero w połowie. Tradycyjne stroje, czyli białe i czarne galabije, sąsiadowały z kolorami zachodu, a czerwienią na tle trybuny honorowej wyróżniała się żona polskiego ambasadora. Smakosze tenisa, którzy szykowali się na ucztę, dostali raczej przystawkę, bo Świątek wygrała z Keys w godzinę.

Usłyszeliśmy z trybun kilka westchnień po precyzyjnych akcjach Polki, braw kończących zacięte wymiany było już mniej. Amerykanka zwłaszcza na początku wyglądała, jakby dopiero wróciła z urlopu. Nie grała w tenisa od ponad dwóch miesięcy i w tym świetle łatwiej zrozumieć, że piłka ją zaskakiwała. Pierwszy set trwał 23 minuty, Keys zdobyła osiem punktów. Świątek na jej tle przypominała dobrze naoliwioną maszynę, choć sama nie walczyła o stawkę od trzech tygodni.

ZOBACZ WIDEO: Kołecki jasno o polskiej piłce. "Trudno mi znaleźć klub, któremu mógłbym kibicować"

Nasza tenisistka dopiero w drugim gemie drugiego seta podała rywalce rękę. Nie trafiła ani razu przy pierwszym podaniu, popełniła dwa podwójne błędy serwisowe. Amerykanka ją przełamała, ale wkrótce przewagę straciła. W 38 minut wyrwała dwa gemy. Polka zapytana jeszcze na korcie, z czego w swojej grze się cieszy najbardziej, odpowiedziała: „Szczerze? Ze wszystkiego”.

- Zrealizowałam to, co przygotowaliśmy pod względem taktycznym. Wszystko się układało i działało - nie kryje Świątek. - Jestem zadowolona z serwisu oraz koncentracji. Zawsze pozostaję gotowa na to, że rywalka może się podnieść. Staram się grać tak samo niezależnie od wyniku. Skupiłam się więc na tym, aby podtrzymać intensywność oraz poziom do końca, nie pozwolić Madison grać jej gry. To się udało i również z tego jestem dumna.

- To był trudny mecz - przyznaje z kolei Keys. - Iga zagrała naprawdę dobrze, a po mojej stronie było dużo rzeczy, których nie wykonałam najlepiej. A kiedy zostajesz z tyłu, ona potrafi uchwycić momentum i z niego korzystać, staje się tylko lepsza. Starcia ze Świątek są wymagające, a walka z własnym kryzysem jeszcze je utrudnia.

Amerykanka z Polką zagrała w tym sezonie po raz trzeci, bo wcześniej pokonała ją w styczniu w Melbourne i przegrała pod koniec kwietnia w Rzymie. - Widzę, że zdecydowanie poprawiła serwis. Chodzi nie tylko o jego prędkość, ale także kierunek, zwłaszcza przy drugim podaniu. Mam też wrażenie, że szybciej przejmuje inicjatywę. Kiedyś bazowała na tym, że świetnie się porusza i od tego wcale nie odchodzi, ale jest już trochę bardziej agresywna - zauważa Keys.

Iga Świątek nie zwlekała. Polka ma w Rijadzie przewagę

Świątek dzień przed spotkaniem przyznała, że spośród uczestniczek WTA Finals przyleciała do Rijadu jako druga. To dało jej czas na przystosowanie się do miejsca, gdzie wyzwaniem jest nie tylko specyfika turniejowego obiektu - tenisistki nieczęsto rywalizują w hali, takich imprez w kalendarzu touru jest tylko siedem - ale także fakt, że Rijad leży 612 m nad poziomem morza.

- Warunki w hali są o tyle łatwiejsze, że nie ma upału ani wiatru, które czasami przeszkadzają. Piłki latają tu jednak jak szalone, a kozioł jest wysoki - mówiła Aryna Sabalenka. - Kort jest szybki. Piłka nabiera niezłego spinu - nie kryła Keys. - Potrzeba kilku dni, aby się do tego wszystkiego przyzwyczaić - podkreślała Jessica Pegula, a Jelena Rybakina dodała: - Piłka naprawdę lata tutaj szybko i niełatwo ją kontrolować.

- Miałam tu sporo dość dziwnych treningów, bo warunki nie są łatwe, więc cieszę się z tego dodatkowego czasu - zapewnia Świątek w odpowiedzi na pytanie WP SportoweFakty. - Wiadomo, że mecz to coś innego niż trening, więc musiałam zachować głowę otwartą na to, co się wydarzy i się dostosować. Na pewno jednak więcej godzin grania w Rijadzie mi pomogło.

„Może trochę przesadziliśmy”. Iga Świątek przyznała się do błędu

Świątek wyszła na kort meczowy po raz pierwszy od 6 października i porażki z Jasmine Paolini podczas turnieju w Wuhan. Nasza tenisistka wykorzystała ten czas na trening w Warszawie podczas którego - jak sama wspomniała dzień przed spotkaniem z Keys - „przekroczyła swoje limity, jeśli chodzi o dociśnięcie na zmęczeniu”. To przyniosło efekt. Amerykanka na tle Polki wyglądała na nieco zardzewiałą, co potwierdził wynik.

- Potrzebowałam takiego spokojnego czasu, żeby poukładać kilka rzeczy w mojej grze. Granie turniejów przez cały czas nie jest najlepszym pomysłem. Może trochę przesadziliśmy z planem np. występując w Seulu, bo choć świetnie się tam czułam, to nie miałam czasu na trening. Ten okres w Warszawie bardzo się przydał i pozwolił mi się zresetować - nie kryje Świątek.

Wiceliderka światowego rankingu zapowiedziała już, że w przyszłym sezonie do planowania startów podejdzie inaczej i turniejów prawdopodobnie weźmie na celownik mniej. Sobotni mecz z Keys był dla niej 77. w tym sezonie touru. Rybakina zagrała w tym czasie 72 singlowe spotkania, Sabalenka - opuszczając dwie imprezy WTA 1000 - 70, Pegula 69, Coco Gauff, Amanda Anisimova oraz Jasmine Paolini - po 61, a Keys tylko 50.

- Nie da się nadążyć za tym kalendarzem - przyznaje Świątek. - Zagrałam, co mogłam w niego wcisnąć i mam wrażenie, że w niektórych turniejach mogłam spisać się lepiej. Nie miałam jednak czasu na przygotowania. Bywało, że czułam się znużona graniem. Ta świeżość się przyda. Powinniśmy nie zważać na zasady dotyczące obowiązkowych turniejów, tylko myśleć bardziej o sobie, żeby tenis miał dla nas sens.

Nasz zawodniczka kolejny mecz zagra w poniedziałek o 15.00 czasu polskiego z Rybakiną, którą pokonała w tym sezonie cztery razy, oddając urodzonej w Moskwie reprezentantce Kazachstanu tylko seta. Jeśli zwycięży, a Keys pokona Anisimową, na pewno zajmie pierwsze miejsce w grupie. Awans już trzeciego dnia imprezy da Świątek także zwycięstwo 2:0 przy wygranej Anisimowej 2:1. Przy innych rozstrzygnięciach Polka powalczy o półfinał do ostatniej kolejki.

Komentarze (8)
avatar
prym
2.11.2025
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Tydzień temu typowałem wygraną z Keys i porażki z Rybakiną i Anisimową , na razie idzie zgodnie z typem . Po grze widać dalej kiepski serwis (z którego Iga jest zadowolona) i słabą dalszą część Czytaj całość
avatar
mattii
2.11.2025
Zgłoś do moderacji
3
2
Odpowiedz
Keys nie dojechała na turniej i raczej już nie dojedzie.
Z Rybą ten numer nie przejdzie.
Anisimowa też już ma patent na Igę. 
avatar
DARIUS MAXIMUS
2.11.2025
Zgłoś do moderacji
13
11
Odpowiedz
Słaby mecz a gra Amerykanki to trzecie liga.Polka była lepsza ale postępów nie widać i prawdopodobnie już nigdy nie wróci to formy z przed ład.Bedzie wygrywała mecze,może niektóre turnieje ale Czytaj całość
avatar
YAnnis
2.11.2025
Zgłoś do moderacji
5
2
Odpowiedz
Lubię słuchać odgłosu piłki więc nie mogę całkowicie wyłączyć dźwięku a słuchając komentatorów obu płci miałbym na to nieraz ochotę szczególnie niejaki ignaciak powinien dawno zmienić profesje 
avatar
Edyta
2.11.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Turniej 1000 w Monako? 
Zgłoś nielegalne treści