Kamil Kołsut, korespondencja z Rijadu
Pierwszego seta oglądaliśmy jak w teatrze, po cichu. Świątek była skupiona, precyzyjna, nie popełniała błędów. "Jazda" usłyszeliśmy trzykrotnie, w tym po wygrywającym serwisie kończącym partię. Kiedy na początku drugiej Polka stanęła za linią końcową na tle hasła: "Reach for the crown" ("Sięgnij po koronę") wydawało się, że jest skierowane właśnie do niej.
To była jak dotąd najlepsza partia tego turnieju, po trzech meczach jednostronnych i jednym chaotycznym wreszcie oglądaliśmy wymianę ciosów na wysokim poziomie. Świątek miała w tym koncercie wsparcie. Kiedy ktoś z trybun krzyknął "Jelena" - język rosyjski da się w królestwie usłyszeć, więc niewykluczone, że reprezentującą Kazachstan wychowankę Spartaka Moskwa wspierali właśnie rodacy - został zagłuszony przez fanów skandujących imię Polki.
Film nagle się jednak urwał. Rybakina, dzięki nienagannemu serwisowi i agresywnej grze, jeszcze podniosła poziom gry, a Świątek przygasła, jakby ktoś ją na korcie podmienił. Drugi set trwał 33 minuty, a trzeci - tylko 30. Polka po raz czwarty w tym sezonie przegrała partię 0:6. Poprzednio zakończyła tak mecz z Emmą Navarro podczas turnieju w Pekinie.
Bolesna porażka Igi Świątek. "Muszę to w pełni zrozumieć"
Rybakina zdobyła 75 punktów, w tym aż 42 po niewymuszonych błędach Świątek. 36 z nich nasza tenisistka popełniła w drugim i trzecim secie. - Trudno powiedzieć, co się stało. Nie mieliśmy zbyt wielu wymian, dominowały akcje serwis plus jeden albo return plus jeden. Myślę, że nie byłam tak solidna w ogrywaniu tych szybkich, długich piłek. Rybakina była agresywniejsza oraz bardziej solidna przy kończeniu akcji. Muszę obejrzeć ten mecz, aby to wszystko w pełni zrozumieć, ale nie mogę go też nadmiernie analizować - podkreśla Polka.
- Świątek miała na początku lepszy procent pierwszego serwisu, jej tenis był też chyba bardziej intensywny od mojego - mówi z kolei Rybakina w odpowiedzi na pytanie WP SportoweFakty. - Obie się napędzałyśmy. Wiedziałyśmy, że jak tylko pojawi się szansa, to przeciwniczka agresywnie zaatakuje, bo na takiej nawierzchni trudno utrzymać piłkę dłużej w wymianie.
Korty twarde to akurat miejsce, gdzie reprezentantka Kazachstanu czuje się ostatnio jak ryba w wodzie. Rybakina, walcząc o kwalifikację do WTA Finals, awansowała do ćwierćfinału turnieju w Wuhan, wygrała w Ningbo oraz dotarła do półfinału w Tokio. Trzy półfinały imprez WTA 1000 także osiągała w tym roku wyłącznie na "hardzie". Jeden z nich odbył się w Dubaju, gdzie mieszka, co jest także dowodem, że Bliski Wschód jej najwyraźniej służy.
Jelena Rybakina faworytką WTA Finals? Na plakatach jej nie ma
26-latka przeciwko Świątek ponownie wykorzystała najgroźniejszą broń, czyli podanie. Miała pięć asów, wygrała 70 proc. akcji po pierwszym serwisie. Rybakina przed turniejem w Rijadzie liderowała w kobiecym tourze w klasyfikacji asów (468) i punktów zdobywanych po pierwszym podaniu (74,4 proc.). Wygrała też najwięcej, bo 82 proc. swoich gemów serwisowych.
Początkowo mogliśmy odnieść wrażenie, że tym razem wyszła na kort z pustym magazynkiem, bo podanie w pierwszym secie było atutem Polki, ale rywalka wkrótce wyregulowała celownik. - Cieszę się z tego serwisu, choć na początku nie do końca był we właściwym miejscu, a i mój return poprawił się w trakcie meczu. Kiedy złapałam już pewność siebie, było łatwiej. Wszystko wydaje się działać naprawdę dobrze. Mam nadzieję, że będzie tak dalej - mówi Rybakina.
Poniedziałkową wygraną Rybakina przerwała serię czterech kolejnych porażek ze Świątek. Po raz pierwszy odniosła też dwa zwycięstwa podczas tej samej edycji WTA Finals, bo dwie poprzednie kończyła z jednym, odpadając w fazie grupowej. Teraz może nawet wyrasta na faworytkę, choć - przez to, że zakwalifikowała się późno, jako ostatnia - zabrakło dla niej miejsca na plakacie reklamującym imprezę.
Ucieka od tenisa. Tym razem do świata "Gry o Tron"
Kazaszka ma już pewne pierwsze miejsce w grupie. Polka o awans powalczy w środę z Amandą Anisimovą, która w drugim poniedziałkowym meczu grupy imienia Sereny Williams pokonała Madison Keys 4:6, 6:3, 6:2. 24-letnie Amerykanka jest w tegorocznym WTA Finals jedyną debiutantką i rówieśniczką Świątek, która na zamykającej sezon imprezie gra już po raz piąty.
Nasza tenisistka zapowiada, że do spotkania z Rybakiną jeszcze wróci, ale na chwilę. Polka podczas turniejów, aby uciec od myślenia o tenisie, czyta książki, ogląda filmy oraz układa klocki LEGO i nie inaczej jest podczas zawodów w Rijadzie. - Niezmiennie robię wszystkie te rzeczy. Staram się być zajęta między meczami - potwierdza Świątek, a pytana o najnowszą rekomendację dodaje: - Teraz oglądam "Grę o Tron", ale wiem, że wszyscy to już widzieli.
Środowe spotkanie będzie pojedynkiem zawodniczek, które napisały już w tym sezonie historię o rozmachu bliskim "Pieśni Lodu i Ognia". Polka najpierw wygrała z Amerykanką w finale Wimbledonu (6:0, 6:0), a później uległa jej w ćwierćfinale US Open (4:6, 3:6). Teraz zmierzą się po raz trzeci w karierze. - Muszę iść dalej, bo turniej wciąż trwa - mówi Świątek. - Będę gotowa.