Po pierwsze, dużo większa siła uderzeń. Widać wyraźnie, że w ostatnim czasie pracowała nad mocą i to zaprocentowało. Znakomite były spotkania z Giselą Dulko, Marion Bartoli i szczególnie z Jeleną Dementiewą. To co wyprawiała Isia, musiało wprawić w zachwyt kibiców. Wybierała i sama wrzucała takie piłki, że Jelenka przecierała oczy ze zdumienia, a ja łapałem się za głowę, a wraz ze mną zapewne wielu fanów tenisa.
Krakowianka zaczęła lepiej wytrzymywać długie wymiany, ba, bardzo długie wymiany, jakich było mnóstwo w meczu z Dementiewą. Ktoś napisał, że Jelena wiele punktów podarowała Polce w prezencie. Ciekawe tylko za czyją sprawą moskwianka wyrzuciła tyle piłek? Agnieszka grała tak znakomicie, posyłała tak głębokie piłki, tak dobrze biegała, wybierała wydawać by się mogło piłki nie do odbioru i Dementiewa chcąc coś zdziałać, musiała grać na maksymalnym ryzyku.
Druga rzecz to lepszy serwis. Było to widać gołym okiem i w meczu z Bartoli i z Dementiewą, kiedy głęboko rotowanymi, kąśliwymi piłkami Polka od razu ustawiała się w korzystnej sytuacji w wymianach. Dużo słabiej ten element funkcjonował w meczu z Woźniacką, ale można być pewnym: regularność w polu serwisowym też przyjdzie. Ważne że Isia pracuje nad tym elementem i rywalki mają coraz mniej okazji do bezlitosnego ogrywania jej serwisów returnami.
Do tego nie zatraciła ogromnego atutu, jakim jest zmienianie rotacji, płaskie piłki i za chwilę slajs, zaraz top-spin, głęboki kros, skrót, lob, szybkie pójście do siatki i skończenie wolejem, czyli krótko mówiąc: ogromna różnorodność. No i oczywiście wspaniałe czytanie gry: w tym elemencie jest najlepsza na świecie. Taki piękny, urozmaicony, sprytny, elegancki, świeży tenis widzieliśmy w wykonaniu Agnieszki w meczach z Dulko, Bartoli i Dementiewą i w drugim secie meczu z Woźniacką.
Drugą partię meczu Radwańska - Woźniacka śmiało można uznać za najlepszą w całym turnieju. Była to wspaniała promocja tenisa: długie wymiany z niesamowitymi kątowymi piłkami, płaskimi uderzeniami, top-spinami i slajsami, mnóstwo zmian rotacji, popisy przy siatce. Taki tenis musi się podobać i znakomicie znająca się na tenisie publiczność w Indian Wells dała temu wyraz, nagradzając obie tenisistki gromkimi brawami i wydając jęki zachwytu po wielu niesamowitych zagraniach.
Jakby się nam też Isia trochę na korcie uspokoiła, przestała przejmować mało znaczącymi drobiazgami, bo to do niedawna wytrącało ją z równowagi i powodowało niepokojącą grę ciałem, dziwne miny, strzelanie fochów, niezdarne dreptanie po korcie. Od paru tygodni tego nie widzimy. Isia stała się żywsza, bardziej energiczna, a jednocześnie bardziej opanowana w długich wymianach. I o to chodzi!
Kwitnie nam na korcie i poza nim. Oczywiście parę razy sobie przeklęła, ale akurat to po chwilowym rozluźnieniu pozwala jej wrócić na właściwe tory. Nie ma w tym nic złego: to jest sport, ogromne emocje, adrenalina i czasem coś się wyrwie. Poza tym Agnieszka ma taki charakter, że nawet gdy gra bardzo dobrze, to musi się pobudzić do jeszcze aktywniejszej postawy, by za bardzo się nie rozluźnić.
Przed kolejnymi turniejami możemy być nastawieni optymistycznie. W Miami Polkę stać co najmniej na ćwierćfinał, o ile oczywiście po drodze nie trafi na swoją zmorę Venus Williams. Choć akurat będąc w obecnej formie, stać ją na dobranie się w końcu do skóry Amerykance. Wkrótce zaczynamy przygotowania do French Open. W 2008 i 2009 roku Isia w Paryżu dochodziła do IV rundy, a teraz będąc cierpliwsza i lepiej radząc sobie w dłuższych wymianach, może przebić się do ćwierćfinału. A potem jej ulubiony Wimbledon. Czekają nas emocjonujące miesiące, które mogą należeć do Agnieszki!
Pojawiają się malkontenci, którzy wyśmiewają jej ambicje awansu do czołowej piątki, no ale oni zawsze byli, zawsze psioczyli na grę krakowianki. Na początku awans do czołowej pięćdziesiątki był dla nich szczytem możliwości Polki, potem zrewidowali swój pogląd o czołową dwudziestkę, a jeszcze później zaczęli twierdzić, że szybko wyleci z hukiem z Top 10. A Agnieszka lubi tym wszystkim marudom robić na złość. Do końca roku możemy mieć historyczny awans do Top 5. Mocno w to wierzę, a wraz ze mną wielu prawdziwych fanów tenisa, których na szczęście w Polsce też nie brakuje.