Wiktorowski będzie współpracował z Domachowską podczas turniejów przed jej występami w Warszawie (17 maja) i przed Wimbledonem (21 czerwca). Start 24-letniej zawodniczki w eliminacjach Roland Garros (23 maja) jest uzależniony od wyniku w polskim turnieju WTA na kortach Legii.
- Nie sądzę, by trzeba było coś u Marty zmieniać - mówi Wiktorowski. - Ją trzeba stuningować. Wiadomo, że gra ryzykowny tenis, ale to dorosła dziewczyna. Zmieniać coś w jej stylu byłoby największą głupotą. Umiejętności trzeba oddzielić od czynnika psychologicznego - tłumaczy.
Kapitan polskiej kadry w Fed Cup za wzór dla Domachowskiej podaje Michała Przysiężnego. - Zobaczmy jak szybko awansował w rankingu. Wejście do czołowej pięćdziesiątki nie wymusi na Marcie tak dużych obciążeń. Ona może spokojnie osiągać ćwierćfinały i półfinały w małych turniejach WTA - uważa.
Według trenera, Domachowskiej potrzeba kilku zwycięstw. - Gdy zrobi się dwa-trzy dobre wyniki, to nie trzeba psychologa - mówi. Sama zawodniczka nie wspomina dobrze pracy z takim lekarzem: - Gdy byłam młodsza, w ogóle nie chciałam słyszeć słowa psycholog - wspomina. - Próbowałam kiedyś, ale efektów nie przyniosło - mówiła. - Ja bym na tym etapie na psychologa nie nalegał, ale ona musi sama wiedzieć czy tego potrzebuje - dodaje Wiktorowski.
Domachowska twierdzi, że potrzeba jej jednak osoby pomocnej podczas startów. - Jeździłam sama i zaliczyłam parę turniejów dobrych, ale niektóre były złe. Myślę, że potrzeba mi osoby, która byłaby ze mną. Trener Wiktorowski ma mi pomagać: ma jednak swoje obowiązki i zobaczymy, czy będzie ze mną podróżował - mówiła.
W poniedziałek Domachowska, numer 130 rankingu, miała wyruszyć do francuskiego Cagnes sur Mer na turniej ITF o puli nagród 100 tys. dol., gdzie w I rundzie gra z Anastasiją Sevastovą (WTA 64). Przed występem w Warszawie zagra jeszcze w kwalifikacjach imprezy w Rzymie.
- Jeżeli będzie mnie potrzebowała, jestem do dyspozycji - zapewnia Wiktorowski, który uważa, że Domachowskiej potrzeba wygranych z kilkoma lepszymi zawodniczkami. Trener, od ubiegłego roku kapitan kadry kobiet, zamierza być na turniejach w Madrycie (8 maja) i wielkoszlemowym w Paryżu. Wciąż jest w kontakcie z trenerami personalnymi polskich zawodniczek: w Sopocie na meczu z Hiszpanią obecni byli Maciej Domka (szkoleniowiec deblistek) oraz Robert Radwański (choć bardziej jako widz niż członek sztabu).
Wiktorowski jest także opiekunem kadry 16-latek: pod koniec lipca poprowadzi je w mistrzostwach Europy w Moskwie, a chwilę potem i ewentualnie na początku sierpnia w kontynentalnych kwalifikacjach juniorskiego Fed Cup. Jego praca nie ogranicza się jednak do kilku tygodni w roku na rozgrywki międzypaństwowe. - Podobnie jak w Pucharze Davisa, praca z dorosłą kadrą to faktycznie 10-12 tygodni. Ogółem mam zajętych ok. 30 tygodni. W tym roku byłem w domu 14 dni - mówił w Sopocie.
W polskim teamie podczas weekendowego spotkania barażowego Fed Cup znalazła się 15-letnia Zuzanna Maciejewska. - Ona może trafić w przyszłości do dorosłego Fed Cup. Fajnie byłoby przygotować coś na przyszłość - powiedział Wiktorowski, który nie rozmawiał z szefem PZT o swojej przyszłości. Był pod wrażeniem ekipy, z jaką przyjechali nad Bałtyk Hiszpanie, mający bazę treningową w Barcelonie: - Nigdy nie spotkałem się z taką grupą równych zawodniczek skupionych w jednym miejscu. Mają czterech trenerów w Barcelonie, sześć-siedem równych tenisistek i plan na długi okres.