Roland Garros: Söderling będzie miał drugą szansę w finale
Rok po roku pogromca urzędujących mistrzów Roland Garros, Robin Söderling (ATP 7), po zwycięstwie 6:3, 3:6, 5:7, 6:3, 6:3 nad Tomášem Berdychem (ATP 17) podobnie jak w poprzednim sezonie awansował do finału wielkoszlemowego turnieju w Paryżu.
Krzysztof Straszak
Cud nie zdarza się dwa razy. Karierę Söderlinga na wyższy poziom wyniosła ubiegłoroczna wygrana w IV rundzie z Rafą Nadalem, z którym Szwed zmierzy się w niedzielę o tytuł. Powtarzając wynik z poprzedniej edycji międzynarodowych mistrzostw Francji, podopieczny Magnusa Normana (ostatni przed nim szwedzki finalista w Wielkim Szlemie) udowodnił, że jego sukces nie był przypadkiem.
Siódme zwycięstwo w jedenastym meczu z Berdychem (czas trwania 3 godziny i 27 minut) nie było najlepszym występem Robina w turnieju. W Miami łatwo wygrał Berdych, ale teraz różnicę sprawiła nawierzchnia ziemna. Obaj panowie nie potrafili grać po swojemu, prześcigając się w liczbie błędów i straconych okazji. Przełamanie nie było wcale wielką przewagą, bo serwis Szwedowi i Czechowi pomagał tylko uderzany pierwszą próbą. Berdych (jedynie połowa skutecznych pierwszych podań) zanotował 21 asów, a operujący podobną siłą Söderling o trzy mniej. - Może lepiej, że przegrałem teraz, a nie w finale - przyznał Tomáš.
Potężnie uderzający piłkę rywale nie potrafili przez dłuższy czas utrzymać rytmu gry, ale nie można przyznać, że nie szukali kończących uderzeń (62-42 dla Szweda, który popełnił także więcej błędów niewymuszonych: 63-41). Ale to momenty słabości były tymi, które charakteryzowały mecz. Podwójny błąd serwisowy Berdycha w szóstym gemie dał przełamanie ( - Choć grałem w tym fragmencie źle, udało się zyskać break. To mógł być punkt zwrotny meczu), które było kluczem do zakończenia przez Söderlinga otwierającego seta (w 33 minuty).
Robin Söderling, 25 lat, w ubiegłym roku przegrał w finale z Federerem (foto PAP/EPA)