Magda Linette urodziła się 12 lutego 1992 roku w Poznaniu (foto K. Straszak)
Kiedy poprzednio polska singlistka zanotowała tak szybki i poważny (ponad 700 miejsc w pięć miesięcy) awans w rankingu jak Linette tego lata? Odpowiedzi należy szukać w czasach, gdy kariery rozpoczynały siostry Radwańskie i Domachowska. Wszystkie mając 18 lat i 6 miesięcy (tyle co Linette) miały już na koncie wygrane mecze w WTA Tour i Pucharze Federacji. To wszystko jeszcze przed Linette.
Zagrała w juniorskich edycjach Wimbledonu, US Open i Roland Garros. Ten ostatni turniej, w czerwcu, to jej ostatni występ w rywalizacji do lat 18. Wielki Szlem był jej marzeniem. Zobaczyła, gdzie toczy się tenis na najwyższym poziomie. Teraz podopieczna Jakuba Rękosia jest na prostej drodze do tego, by na najsłynniejszych kortach świata zagrać wśród seniorek.
W US Open jeszcze się nie uda. Awans do pierwszej połowy trzeciej setki da możliwość wyjazdu do Melbourne na kwalifikacje międzynarodowych mistrzostw Australii. Tylko wielkoszlemowego występu na antypodach brakowało Linette w karierze juniorskiej. Marzenia może spełnić w tenisie zawodowym. A jej marzenie to być numerem jeden.
Dwa ostatnie miesiące wprowadziły Linette na inne tory. Promieniała w Szczecinie, gdzie straciła tylko seta, odprawiła o wiele bardziej doświadczone rywalki i została pierwszą od 2004 roku Polką, która w kraju wygrała turniej o puli nagród 25 tys. dol. Trzy tygodnie potem w Toruniu, w imprezie o tej samej randze, zatrzymała Magdę w finale dopiero Ksenia Pierwak. W lipcu wyjazd do Niemiec: I runda w Bad Saulgau, potem przejście kwalifikacji i tytuł w Hechingen.
Pierwak, 19 lat, z lewej, pokonała Linette w słowiańskim finale w Toruniu (foto D. Ludwiński)
Można się zastanowić o ile większy byłby dziś wiosenno-letni dorobek Linette, gdyby w kwalifikacjach turnieju WTA w Warszawie nie trafiła na odbudowującą się Annę Czakwetadze (i tak urwała ex piątej rakiecie świata seta), a w toruńskim finale na Pierwak. Zarówno ta ostatnia, o rok starsza od poznianianki, jak i Sandra Záhlavová - triumfatorka turnieju ITF w Zawadzie - mogą być dla Linette wzorami działania. Obie wybrały się na polskie turnieje, zdecydowanie wyżej notowane od pozostałych uczestniczek, chcąc zdobyć brakujące punkty do rankingu i wystąpić bez kwalifikacji w Wielkim Szlemie.
Linette, przed rokiem wicemistrzyni Polski, nie myślała, że może robić tak szybkie postępy na liście WTA. Sezon rozpoczynała na pozycji 1008. W Toruniu mówiła skromnie, że chciałaby mieć z przodu cyfrę dwa. Cel wypełni się już za tydzień (premie punktowe za turnieje ITF są dodawane w następny poniedziałek po zakończeniu gier). Naturalną granicą, do której się dąży, jest Top 100. Agnieszka Radwańska przebiła się tam gdy była o rok młodsza od Linette, Urszula Radwańska gdy miała 18 lat i 3 miesiące, a Domachowska mając 18 lat i 8 miesięcy.
Świeżej krwi albo po prostu rywalizacji potrzebuje reprezentacja Polski, która z jedną regularną singlistką nie jest w stanie utrzymać się w Grupie Światowej II rozgrywek o Puchar Federacji. Kapitan kadry narodowej, Tomasz Wiktorowski, przed dwoma laty poprowadził Linette do drużynowego mistrzostwa Europy kadetek. Inne członkinie znakomicie zapowiadającego się rocznika 1992, Paula Kania, Sandra Zaniewska i Klaudia Gawlik, poznają smak rywalizacji w zawodowym cyklu na razie w turniejach najniższej rangi.
W tym sezonie z naszych singlistek najwięcej punktów rankingowych zarobiła Agnieszka Radwańska. Miejsce drugie dla Linette, która także dzięki spadkowi młodszej z sióstr Radwańskich za tydzień zostanie czwartą singlistką w Polsce. Trzeba mieć przekonanie, że ostatni okres jej kariery to nie wybryk ani przypadek. Niektórzy pracują na rozwój latami. Inni mają talent, nawet jeżeli nie odnoszą sukcesów wśród juniorów.
krzysztof.straszak@sportowefakty.pl