Jak iść to na całość. Już pogromca Johna Isnera i obrońcy tytułu Novaka Đokovicia, Llodra (ATP 34) odprawił także triumfatora ubiegłorocznego Masters. W trzech meczach z żelaznymi faworytami rodowity paryżanin nie stracił seta i dopiero z Dawidienką przegrał gema serwisowego. Fani za nim szaleją, i to nie tylko ci miejscowi: widowiskowego stylu serw&wolej brakuje w dzisiejszym tenisie.
Urocza Camille na trybunach także przeżywała historyczne dla jej małżonka chwile. Ich trzyletni syn, Teo, paradował w koszulkę Paris Saint Germain, ukochanego klubu taty. Stołeczny dziennik "Le Parisien" mimo niedawnego triumfu piłkarzy nad odwiecznym rywalem z Marsylii może pozwolić sobie na poświęcenie więcej miejsca Llodrze.
Leworęczny, posługujący się jednoręcznym bekhendem paryżanin notuje najlepszy sezon w karierze, choć wydawało się, że nigdy już pewnego poziomu nie przeskoczy. Na widowni uśmiechała się w stronę kortu Amélie Mauresmo: możemy tylko domyślać się jak wielką rolę ex liderka rankingu ma w "nastawieniu" Miki, któremu nie drży już ręka przed starciami z wielkimi rywalami.
Moment dekoncentracji w meczu z Dawidienką, mistrzem Paryża sprzed czterech lat, przyszedł gdy Llodra serwował na wygranie meczu. Tak bardzo chciał zakończyć sprawę mocnym akcentem, że przy drugim serwisie uderzył piłkę jak przy pierwszym i nie trafił w kort. Ale mógł sobie na to pozwolić przy 40-0. Chwilę potem zebrał aplauz za awans do półfinału.
CZYTAJ: Söderling, awans z uśmiechem
Jego misja w Bercy się jeszcze nie skończyła i wydaje się, że to co najlepsze, jeszcze przed nim. W pierwszy weekend grudnia finał Pucharu Davisa, a pojedynek Llodra-Đoković na czołówce "L'Équipe" był przedstawiany jako jego przedsmak. W stawce turniejowej pozostał jeszcze Monfils (także urodzony w Paryżu), a Francuzom marzy się zachowanie prawa serii: we wszystkich czterech (oprócz Roland Garros) ich tegorocznych turniejach premierowego cyklu zawsze triumfował ich rodak.
Pięć kwadransów gry, 33 wypady do siatki. Llodra zdobył w przodzie 21 punktów, czyli więcej niż co trzeci. Prawie co trzeci punkt tego popularyzatora ofensywnego tenisa to piłka skończona bezpośrednio (dokładnie 30 winnerów, czyli ponad dwa razy więcej niż Dawidienko). Przy tym wszystkim Llodra nie robi głupich błędów, co w przeszłości było powodem wielkiego zawodu fanów jego gry: przeciw Dawidience 17 niewymuszonych błędów (14 Rosjanina).
Posądzany o brak motywacji w drugiej połowie sezonu Dawidienko (ATP 11), pogromca Berdycha w III rundzie, przegrał z Llodrą po raz drugi z rzędu, choć wciąż prowadzi w bezpośrednim bilansie (4-2). 29-latek z Wołgogradu zakończył w piątek naznaczony kontuzją nadgarstka sezon, w którym wygrał jeden turniej (Dauha, gdy był jeszcze na fali z ubiegłego roku), ale poza tym doszedł tylko do jednego półfinału (Rotterdam).
Rosjanin nie skorzystał ze sprzyjających wiatrów w pierwszym secie, gdy jeszcze udawało mu się mijać wymachującego rakietą przy siatce Llodrę. Mianowicie Dawidienko przełamał faworyta gospodarzy na 3:2, podwyższył na 4:2, ale w tym momencie wiodącą rolę przejął Llodra. Do znakomitych uderzeń tego ostatniego Dawidienko dołożył np. podwójny błąd serwisowy przy break poincie, który dał wyrównanie (4:4).
Kolejne niewykorzystane okazje Dawidienki na zapisanie na swoje konto otwierającego seta to break pointy przy 5:5, sprowokowane przez podwójny błąd serwisowy tym razem Llodry, który jednak nie zważając na wielkie ryzyko dał popis efektownej gry w ataku. A że atak na szybkich nawierzchniach popłaca, przekonał się Francuz chwilę potem, kiedy przy pomocy mnożącego błędy Dawidienki nie omieszkał skorzystać ze stanu 0-40, który oznaczał trzy piłki setowe.
Bez wielkiej historii odbył się set drugi: Llodra dwukrotnie przełamał Rosjanina i prowadził już 5:0. Dołożył cztery kolejne asy (dziewięć w meczu) i nie oddał żadnego punktu przy pierwszym podaniu.