Uważaj Serbio! Finał Pucharu Davisa piekłem nie tylko dla gości

Rola gospodarza finałowego meczu o Puchar Davisa nie zawsze oznaczała łatwe i przyjemne zwycięstwo nad rywalem. W historii rywalizacji o ten tytuł można odnaleźć spotkania, których wynik traktować należy jako pewną sensację. Oto wybrane finały, które w sposób szczególny zapisały się w annałach.

W tym artykule dowiesz się o:

1939 - USA 2-3 Australia

W finale spotkały się dwie najbardziej utytułowane dziś drużyny w historii tych rozgrywek: USA (32 tytuły) oraz Australia (28 tytułów).

Liderem Amerykanów był Bobby Riggs, który w 1939 roku triumfował na kortach Wimbledonu (w singlu, deblu i mikście) i US Open oraz był w finale Roland Garros. Na spotkanie z Australią powołano również Franka Parkera (syna polskich emigrantów), który największe sukcesy święcił po 1945 roku. Kapitan Walter Pate desygnował do gry także 20-letniego Joe Hunta i o dwa lata młodszego Jacka Kramera.

Kapitan drużyny z antypodów - Harry Hopman (ten od Pucharu Hopmana w Perth) wystawił graczy, którzy rok wcześniej ulegli Amerykanom w finale: Johna Bromwicha i Adriana Quista. To oni rozstrzygnęli między sobą sprawę tytułu singlowego mistrzostw Australii w 1939 roku, a także dali się poznać jako wybitni debliści.

Spotkanie rozegrano w dniach 2-5 września 1939 roku w Haverford w Stanach Zjednoczonych na kortach trawiastych i podobnie rok wcześniej gospodarze prowadzili już 2-0, kiedy to Riggs łatwo w trzech setach pokonał Bromwicha, a Parker okazał się lepszy 7:5 w piątym secie od Quista. Radość była uzasadniona, bowiem nigdy w finale nie zdarzyło się aby ekipa prowadząca 2-0 poniosła porażkę w całym spotkaniu.

W deblu, Kramer i Hunt wygrali pierwszego seta, ale nie grę. Oczy kibiców skierowały się na Riggsa, oczekiwano rozstrzygnięcia meczu, ale ten przegrywał już 0-2 w spotkaniu z Quistem. Amerykanin doprowadził do piątego seta, w którym to uległ rywalowi 4:6 i tym samym "kangury" wyrównały stan rywalizacji. W decydującym meczu Bromwich oddał Parkerowi zaledwie cztery gemy i Australia została jedyną drużyną w historii Pucharu Davisa, która sięgnęła po trofeum wygrywając finał ze stanu 0-2.

1988 - Szwecja 1-4 RFN

Szwedzi to siedmiokrotni zdobywcy Pucharu Davisa, co daje im piąte miejsce na liście wszech czasów. W latach 80. siedem razy docierali do finału i trzykrotnie w nim zwyciężali. Czołowymi postaciami kadry byli: Mats Wilander (siedmiokrotnie wygrywał turnieje wielkoszlemowe, a w 1988 roku triumfował w Australian Open, Roland Garros i US Open), Stefan Edberg (zdobywca sześciu tytułów w Wielkim Szlemie) oraz specjalista w grze podwójnej - Anders Järryd.

Niemcy (NRD nigdy nie zagrała) trzykrotnie zdobywali tytuł, co daje im siódme miejsce na liście. Największą gwiazdą kadry był Boris Becker, który sześć razy wznosił trofeum wielkoszlemowe. Pozostali zawodnicy nie mogli pochwalić się takimi osiągnięciami, ale byli to zawodnicy solidni i waleczni. Powołani do kadry na finałowe spotkanie Eric Jelen i Patrik Kühnen byli dobrymi deblistami, a ten pierwszy był wielokrotnie halowym mistrzem kraju w singlu. Wielką niewiadomą był za to 21-latek Carl-Uwe Steeb, dla którego było to drugie spotkanie w barwach narodowych.

Spotkanie finałowe rozegrano w hali na nawierzchni ziemnej w Göteborgu w dniach 16-18 grudnia 1988 roku. Wilander wygrał pierwszego seta 10:8 ze Steebem, a szybka rozprawa z młodym Niemcem w drugiej partii (6:1), zdawała się przesądzać wynik spotkania. Tymczasem leworęczny tenisista nie poddawał się i wygrał dwie kolejne partie doprowadzając do remisu. W piątym secie szwedzki numer jeden światowego rankingu nie wykorzystał kilku meczboli, przegrywając ostatecznie po raz pierwszy w swojej karierze mecz pomimo prowadzenia 2-0. W drugim meczu Becker w trzech setach odprawił Edberga i przybliżył gości do sukcesu.

W meczu deblowym duet Edberg/Järryd prowadził już 2-0 w setach, ale kolejne trzy partie padły łupem rywali (Becker/Jelen) i w ten sposób goście zdobyli swój pierwszy w historii Puchar Davisa. W ostatni dzień finału Edberg pokonał na otarcie łez 2-0 Steeba, a Kent Carlsson walkowerem oddał spotkanie z Kühnenem.

2008 - Argentyna 1-3 Hiszpania

Przed finałem Argentyna dwukrotnie występowała w finale Pucharu Davisa, ale za każdym razem nie była w stanie go wygrać. Jako organizator decydującego meczu, chcieli przygotować cały naród na wielkie zwycięstwo i aby to osiągnąć starali się zneutralizować lidera gości - Rafaela Nadala. Widząc potęgę Hiszpanów na kortach ziemnych, gospodarze zdecydowali się na rozegranie finału na szybszej nawierzchni w hali w Mar del Plata. Cel osiągnęli, bowiem Nadal nie zagrał z powodu... kontuzji.

21 listopada 2008 roku 11 tys. kibiców oklaskiwało Davida Nalbandiana, który błyskawicznie rozprawił się z Davidem Ferrerem. Publika oczekiwała, że 20-letni Argentyńczyk Juan Martín del Potro, ówczesna dziewiąta rakieta świata, gładko ogra Feliciano Lópeza i wynik pierwszego seta zdawał się potwierdzać te przypuszczenia. Dysponujący świetnym serwisem López wygrał jednak kolejne trzy partie i wyrównał stan rywalizacji.

Następnego dnia López w duecie z Fernando Verdasco niespodziewanie pokonali rywali: Nalbandiana i Agustina Calleriego wyprowadzając gości na prowadzenie w meczu. Zaskoczony obrotem sprawy kapitan gospodarzy - Alberto Mancini zdecydował się wprowadzić w miejsce del Potro doświadczonego José Acasuso, natomiast kapitan gości - Emilio Sánchez wystawił bohatera deblowej potyczki - Verdasco. Decyzje te okazały się kluczowe, bowiem tenisista z Madrytu od stanu 1-2 w setach, pewnie wygrał kolejne dwa sety zdobywając decydujący punkt dla Hiszpanów.

W 2009 roku Hiszpanie pewnie pokonali Czechów zdobywając Puchar Davisa po raz czwarty w historii.

Komentarze (0)