Wydaje się, że dzięki powrotowi po skomplikowanych urazach Nalbandiana (w maju 2009 miał operowane biodro) i del Potro (rok po koledze przeszedł operację nadgarstka) tenis w kraju, w którym jest sportem numer dwa, znów może postarać się sięgnąć piedestału. Tam czekałby na nich upragniony, nigdy przez Albicelestes niezdobyty Puchar Davisa.
José Luis Clerc, przed ponad ćwierćwieczem czwarty tenisista świata i finalista Pucharu Davisa, pracuje dziś w Parque Roca, w szkole na terenie obiektu, gdzie w 2008 roku Argentyńczycy, młodzi i starcy, płakali po porażce reprezentacji z Hiszpanią w finale najstarszych międzypaństwowych rozgrywek w sporcie. Clerc (nigdy nie oglądał swoich występów na wideo) nie ma wątpliwości, że del Potro i Nalbandian, będąc w formie, są w stanie zdobyć Puchar Davisa.
- Byliśmy u siebie, przeciw Hiszpanii bez Nadala. Jaki wstyd było wtedy przegrać... - wspomina. Ubiegły sezon dla del Potro z powodu kontuzji był praktycznie stracony, ale powoli do znakomitej dyspozycji wracał Nalbandian. - David może być 30., 40. lub 70. w rankingu, ale on reprezentuje poziom czołowej dziesiątki - tłumaczy Clerc, który zgadza się ze stwierdzeniem Federera, iż Nalbandian nie mógłby być numerem jeden tenisa: - Bo żeby być numerem jeden w jakimś sporcie, trzeba się do tego urodzić. Tego się nie da zrobić. Można być numerem jeden, bo tak mówi komputer, ale prawdziwe numery jeden się już takimi rodzą.
Delpo przed turniejem w Sydney
Del Potro (dziś ATP 258), triumfator US Open 2009 po zwycięstwie nad Federerem, ma 22 lata. Wchodził i wypadał z Top 10 jako najmłodszy przedstawiciel czołówki. Jaka jest jego przyszłość według Clerka? - Trzeba zobaczyć czy poradzi sobie z presją. Ten chłopak ma wszystko. Nigdy nie widziałem takiej mocy w 50, 60, 70 identycznych piłkach. Liczyłem je. Zaczyna bić z wielką siłą i z taką też kończy. To coś niesamowitego. Kiedy trafia w linie boczne lub końcową, to w takim dniu nie mógłbym go porównać do nikogo innego.