Po środowej porażce z Kim Clijsters najlepsza polska tenisistka przyznała, że to właśnie teraz, w czwartym podejściu, była najbliżej wielkoszlemowego półfinału: - Żałuję straconej szansy w drugim secie - tłumaczy w rozmowie z "Rzeczpospolitą" - bo nie wiadomo jak potoczyłaby się rywalizacja w trzecim. Kim skoncentrowała się podczas końcówki, potrafiła w odpowiednim momencie przyspieszyć, bardzo ładnie rozprowadzała piłkę, trzymała ją w korcie, momentami ciężko było mi cokolwiek zrobić.
Clijsters nie jest faworytką Radwańskiej do tytułu i nie jest także jej wzorem jako tenisowa matka: - Nie podjęłabym takiego wyzwania. Wolę skończyć karierę zawodowej tenisistki, założyć rodzinę, urodzić dziecko. Wszystko ma swój czas. Tak mi się wydaje. Nie sądzę, że poszłabym w ślady Clijsters - mówi krakowianka, która przyznała, że nie wiedziała przed meczem o swoim powrocie do czołowej dziesiątki rankingu WTA Tour. Kolejne turnieje: Dubaj (od 14 lutego) i Dauha (21 lutego).