HMP: Koniusz najlepszy po raz drugi z rzędu, tytuł Kołat

Na kortach Szczecińskiego Centrum Tenisowego wyłoniono halowych mistrzów Polski. Zostali nimi Natalia Kołat (KT Masters Szczecin) oraz Błażej Koniusz (Chorzowskie Towarzystwo Tenisowe).

Anna Niemiec
Anna Niemiec

Najpierw na placu boju pokazały się panie: rywalką Kołat była turniejowa jedynka, Paula Kania (6:1, 7:6[2]). Pierwszy set był bardzo jednostronny: sosnowiczanka ustępowała rywalce w każdym elemencie gry. Kania nie zamierzała się jednak poddać i w drugiej partii wyszła na kort jeszcze bardziej zmotywowana: zaczęła grać agresywniej, częściej pojawiała się przy siatce. Ta taktyka dała efekty w postaci przełamania i wyjścia na prowadzenie 4:2. Jednak Kołat zdecydowanie nie miała ochoty na trzeciego seta, przyspieszyła i odrobiła straty. Potem zawodniczki zdobywały gem za gemem. Przy stanie 5:4 mistrzyni Polski z lata miała dwie piłki setowe. Natalia się nie przestraszyła, obie obroniła bardzo odważnymi akcjami i jednak zdołała wygrać swój serwis. W następnym gemie poszła za ciosem i przełamała Paulę. To nie był koniec emocji: Kania jeszcze raz się zerwała i doprowadziła do tie breaka, broniąc piłki meczowej. W tej dodatkowej rozgrywce Kołat szybko zdobyła przewagę, wygrała dosyć pewnie i po ponad dwóch godzinach mogła cieszyć ze swojego pierwszego tytułu mistrzowskiego.

Po meczu 23-letnia szczecinianka opowiedziała co według niej było kluczem do zwycięstwa: - Myślę, że udało mi się wygrać ten mecz, szczególnie zaciętego drugiego seta, dzięki dobrej taktyce i odpowiedniemu doborowi rozwiązań w ważnych momentach. Kiedy trzeba było, potrafiłam przytrzymać piłkę w korcie, ale również przy kilku okazjach zaskoczyłam Paulę atakiem do siatki. Tytuł jest tym cenniejszy, że Natalia w ubiegłym sezonie wróciła do gry po ponad trzyletniej przerwie.

Po paniach przyszedł czas na panów. Koniuszowi, zeszłorocznemu mistrzowi, tytułu nie zdołał odebrać Piotr Gadomski (6:3, 6:2). Kania jeszcze nie zdołała ochłonąć po swoim pojedynku, a już musiała ściskać kciuki za Błażeja, prywatnie swojego chłopaka. Kibice spodziewali się zaciętego meczu, ponieważ obaj tenisiści dysponują bardzo mocnymi podaniami i solidną grą z tyłu kortu. Faworytem wydawał się Koniusz, ze względu na trochę większe doświadczenie. Jednak Gadomski po swoim półfinałowym zwycięstwie nad Dawidem Olejniczakiem na pewno nie stał na straconej pozycji.

Popularny "Koniu" postanowił szybko rozwiać wątpliwości, kto w tym roku i nie tylko jest najlepszym polskim zawodnikiem w hali. Niemal 23-letni (urodziny we wtorek) świętochłowiczanin szybko zdobył przełamanie, którego nie oddał do końca seta i wygrał otwierającą partię do trzech. Piotrek był wyjątkowo zgaszony, nie miał tej pozytywnej energii, którą pokazywał we wcześniejszych fazach turnieju. Chyba nie do końca poradził sobie z presją finału. Drugi set miał jeszcze mniej zacięty przebieg niż pierwszy. Tenisista ze Śląska przełamał swojego młodszego kolegę już w pierwszym gemie, przy swoim podaniu nie dawał mu najmniejszych szans. Potem dołożył jeszcze jedno przełamanie i po wygraniu drugiego seta 6:2 mógł się cieszyć z kolejnego tytułu halowego mistrza Polski.

Gratulacje dla Koniusza, który powtórzył sukces z Bydgoszczy. "Gadom" może czuć lekki niedosyt, ale jak dobrze ktoś zauważył, ma jeszcze czas i największe sukcesy jeszcze pewnie przed nim.

Całe szczęście, że chociaż w dniu finałów w hali pojawiło się trochę kibiców i dziennikarzy. Smutno wyglądałaby rywalizacja zawodników o tytuł najlepszego w kraju przy pustych trybunach.

Wyniki i program halowych mistrzostw Polski

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×