Anna Niemiec: Komu potrzebne są mistrzostwa Polski w tenisie?

Niedawno byłam w Szczecinie na halowych mistrzostwach Polski. Jak zawsze nie mogłam się doczekać tego wyjazdu. Jest to okazja, żeby spotkać się z dawno niewidzianymi przyjaciółkami i znajomymi. Oprócz zaciętej sportowej rywalizacji jest również niepowtarzalna atmosfera poza kortem.

W tym artykule dowiesz się o:

Niestety zauważyłam, że z roku na rok coraz mniej licznie stawiają się na starcie tenisiści i tenisistki w moim mniej więcej wieku, tzw. stara gwardia. Nie za bardzo widać następców, więc poziom MP automatycznie spada. Przedstawiciele PZT chodzą uśmiechnięci, a widząc starszych zawodników komentują, że pojawili się weterani i dinozaury polskiego tenisa. A do żartów i radości powodów nie ma. Co roku jest ten sam skład, a nowych nazwisk, które mogłyby namieszać, nie widać. Gdyby niegrający już Joanna Sakowicz-Kostecka i Bartłomiej Dąbrowski zdecydowali się na start, nadal byliby głównymi faworytami do zwycięstwa. Co pewien czas powraca dyskusja na temat co można by zrobić, żeby najlepsi polscy zawodnicy chcieli przyjechać i walczyć o tytuł.

Nie ma chyba takich optymistów, którzy liczyliby na przyjazd sióstr Radwańskich czy debla Matkowski / Fyrstenberg. Jednak przyjazd ścisłego zaplecza czołówki nie powinien pozostawać jedynie w sferze marzeń. Rozmawiałam z kolegami i koleżankami co jest przyczyną tego, że ta imprezy traci prestiż, że ma coraz mniejsze znaczenie. Najczęściej powtarzanym zarzutem jest zbyt niska pula nagród. Nie powinno być tak, że najlepsi tenisiści tracą na tym, że przyjechali na mistrzostwa.


Błażej Koniusz, 23 lata, juniorski mistrz Australian Open w deblu, z powodu braku sponsora praktycznie zakończył zawodową karierę; w niedzielę obronił halowe mistrzostwo Polski (foto Baran)

Nikt nie oczekuje niebotycznie wysokich kwot, ale chociaż koszty przyjazdu oraz pobytu powinny spokojnie się zwrócić. W tym roku bardzo źle odebrany został brak jakichkolwiek nagród za grę podwójną. Debliści poczuli się potraktowani bardzo po macoszemu. O puchar i dyplom zawodnicy grają w zwykłych turniejach ogólnopolskich, a nawet regionalnych. Impreza rangi mistrzowskiej powinna się chyba jednak czymś od nich odróżniać. Nie chodzi nawet o pieniądze. Fajne nagrody rzeczowe również usatysfakcjonowałyby większość zawodników.

Kolejnym problemem jest coraz mniejsza popularność tenisa w Polsce. Może nie amatorskiego, bo ten ma się całkiem nieźle. Ten profesjonalny niestety kuleje. Coraz mniej dzieci gra. Nie widać następców Isi. Mistrzostwami nie interesuje się ani telewizja, ani kibice. W tym roku w hali przez cały turniej spotkać było można jedynie zawodników z opiekunami. Dopiero w dniu finałów pojawiło się kilku dziennikarzy, głównie z lokalnej telewizji i gazet. Zawodnikom na pewno lepiej by się grało, gdyby widzieli, że ktoś chce oglądać jak grają. Tu jest pole dla popisu dla gospodarzy turnieju, żeby popracować nad promocją i organizacją. Jeśli zawodnicy poczują, że impreza, w której grają jest ważna, coś znaczy, na pewno chętniej będą przyjeżdżać.


Najlepsze deble mistrzostw Polski w Szczecinku: złoto dla Mateusza Kowalczyka i Grzegorza Panfila, srebro dla Marcina Gawrona i Dawida Celta (foto Piepik)

Może jeśli zmagania tenisistów rywalizujących o tytuł najlepszego w kraju byłyby obecne w mediach, może i sponsorów byłoby łatwiej. Wiadomo, że wielu młodych zdolnych tenisistów musiało zawiesić karierę ze względu na brak środków, żeby trenować i jeździć po turniejach. Ostatnio w środowisku tenisowym głośno było o apelu Pauli Kani, która umieściła w internecie prośbę o pomoc w znalezieniu sponsorów. Może byłoby jej łatwiej gdyby więcej ludzi dowiedziało się o tym, że to aktualna mistrzyni Polski z kortów otwartych, naprawdę zdolna zawodniczka, która ma potencjał na osiąganie naprawdę niezłych wyników. Co najmniej takich samych jak Magda Linette.

Ciekawym pomysłem byłoby również zagwarantowanie finalistom czy chociaż zwycięzcy dzikiej karty do challengera lub futuresa odbywającego się Polsce. Brak konieczności przebijania się przez eliminacje na pewno byłby sporą zachętą. Szczególnie dla młodszych zawodników, którzy jeszcze niekoniecznie mają na tyle wysoki ranking, żeby w imprezach międzynarodowych grać od razu w turnieju głównym.

W tym roku mistrzami Polski zostali Natalia Kołat i Błażej Koniusz. Natalka wróciła do gry w sierpniu po ponad trzyletniej przerwie. Oprócz triumfu w Szczecinie zdążyła już między innymi wygrać debla w turnieju z pulą 25 tys. dol. w Katowicach. Cały czas pnie się coraz wyżej w rankingu. Błażej z kolei jest jednym z największych talentów tenisowych w Polsce. Brak sponsora uniemożliwił mu pełne wykorzystanie tych możliwości. Już nie traktuje grania tak profesjonalnie jak kiedyś. A i tak udało mu się wygrać HMP po raz drugi z rzędu.


Druga od prawej Natalia Kołat, halowa mistrzyni Polski. Po prawej jej partnerka deblowa Olga Brózda; od lewej inne tenisistki Sylwia Zagórska i Katarzyna Borowiec (foto Baran)

Problem być może jest słaba pozycja klubów w Polsce. Już dawno minęły czasy kiedy w Polsce były dwie ligi tenisowe i rozgrywki o to, żeby wejść do drugiej ligi. Teraz w drużynowych mistrzostwach gra zaledwie kilka ekip. Bywało tak, że wszystkie od razu miały zapewnione medale. Nie ma turniejów dla seniorów. Albo jesteś na tyle dobrze, że uciekasz i próbujesz swoich sił na świecie albo w wieku osiemnastu lat kończysz grać i idziesz na studia. Praktycznie nie istnieje seniorski tenis. Zawodnikom nie opłaca się już dłużej grać. Jakimś pomysłem byłyby może turnieje open. Takie gdzie mogliby grać i zawodnicy PZT i amatorzy, którzy chcieliby spróbować swoich sił z tymi pierwszymi. Oczywiście musiałby znaleźć się sponsor, bo najlepsi amatorzy też raczej nie jeżdżą tam, gdzie gra się o pietruszkę. Kiedyś klubom zależało, żeby zawodnicy grali jak dłużej i reprezentowali ich barwy. Teraz interesują się nimi do wieku juniora, a potem zostawiają samym sobie.

Mistrzostwa nie przynoszą żadnych materialnych ani niematerialnych korzyści. Oprócz tego odbyły się w tym roku na końcu Polski, w nie do końca dobrze ogrzewanej hali. Pomimo tego część tenisistów nadal chętnie przyjeżdża na mistrzostwa. Niektórzy, tak jak ja, dla przyjemności i niepowtarzalnej atmosfery, żeby spotkać się ze znajomymi. Inni dzięki medalowi tej rangi mają szansę na stypendium z klubu czy szkoły. Przyjeżdżają ci, którzy akurat nie jadą nigdzie zagranicę, żeby zdobywać tak potrzebne punkty do rankingu. Czasem tylko i wyłącznie na prośbę klubów.

Mam nadzieje, że niedługo uda się przywrócić mistrzostwom Polski prestiż, na jaki według mnie zasługują. Zawodnicy na pewno będą walczyć o ten tytuł, jeśli będą mieli podstawy, żeby wierzyć, że jest on w stanie zmienić coś w ich karierze tenisowej na lepsze.

*

Anna Niemiec, rocznik 1986, warszawska tenisistka, w rankingu WTA notowana najwyżej na 734. miejscu w deblu, młodzieżowa wicemistrzyni Polski, mistrzyni Polski w grze podwójnej

Komentarze (0)