29-letni Ferrer już po raz dziewiąty w karierze występuje w międzynarodowych mistrzostwach Francji i z pewnością będzie chciał poprawić swój najlepszy wynik osiągnięty na paryskiej mączce (ćwierćfinał w 2005 i 2008 roku). W niedzielę zrobił ku temu pierwszy krok, notując drugą w obecnym sezonie wygraną nad Nieminenem. Obaj starli się ze sobą również w I rundzie wielkoszlemowego Australian Open, ale wówczas fiński zawodnik urwał aktualnemu numerowi 2 hiszpańskiego tenisa jednego seta. Pochodzący z Masku Nieminen wziął za to rewanż podczas lutowych zawodów głównego cyklu w Rotterdamie.
Nawierzchnia ziemna nie należy do szczególnie lubianych przez fińskiego gracza, który lepiej czuje się na kortach szybszych. Widoczne to było podczas niedzielnego pojedynku z Ferrerem, bowiem wyraźnie nastawiony na krótsze wymiany Fin gubił się, jak tylko Hiszpan przedłużał grę. W takich okolicznościach nie dziwi zatem większa liczba popełnionych błędów niewymuszonych przez skandynawskiego tenisistę (27-16), który nie był nawet w stanie wypracować choćby jednego break pointa. Czujący się na mączce jak przysłowiowa ryba w wodzie Ferrer pięciokrotnie przełamał serwis fińskiego rówieśnika i o 1/16 finału powalczy albo z Julienem Benneteau (ATP 83), albo z Rui Machado (ATP 115).
Niespodzianką dnia była z pewnością porażka 22-letniego Čilicia, który jako pierwszy zawodnik rozstawiony pożegnał się z turniejem. Jego pogromcą okazał się doświadczony Rubén Ramírez (ATP 99), który po czterech latach nieobecności znów zagościł w głównej drabince francuskiej imprezy. 33-latek z Alicante wyspecjalizował się w grze na kortach ziemnych i stąd też jedynie w Paryżu udało mu się już po raz drugi w karierze przebrnąć przez I rundę zawodów wielkoszlemowych (dotarł nawet do IV rundy w 2006 roku). Niedzielny triumf (7:6[5], 6:4, 6:4 w 2h53') nad najlepszym obecnie Chorwatem zawdzięcza nie tylko dobrej grze z głębi kortu, ale przede wszystkim fatalnej postawie rywala, który popełnił aż 67 niewymuszonych błędów własnych.
Z udziału w międzynarodowych mistrzostwach Francji wycofał się ex numer 1 światowego rankingu, 30-letni Hewitt. Australijczyk miał powrócić na kort po operacji stopy, ale tuż przed występem nabawił się urazu kostki. Zastąpił go jako lucky loser Francuz Marc Gicquel (ATP 130), który jednak w spotkaniu z Albertem Montañésem (ATP 37) nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Pochodzący z Barcelony tenisista gładko pokonał rezydującego w Tunezji 34-letniego weterana (6:4, 6:4, 6:2 w 1h45') i teraz zmierzy się ze swoim rodakiem, Ramírezem.
Chwilę grozy przeżył również w niedzielę rozstawiony z numerem 31. Serhij Stachowskij (ATP 34), który do połowy drugiego seta nie był w stanie złamać oporu Davida Gueza (ATP 158). Francuski kwalifikant nie powtórzył jednak wyniku z pierwszej odsłony i w kolejnych był już od rywala gorszy. Wynik tego pojedynku: 6:7(7), 6:3, 6:3, 6:3 dla reprezentanta Ukrainy, który w II rundzie powalczy z Keiem Nishikorim (ATP 60). 21-letni Japończyk w azjatyckim pojedynku okazał się lepszy od Tajwańczyka Yen-Hsun Lu (ATP 56).