Legendarnym pozostaje pojedynek Radwańska-Szarapowa w US Open 2007, gdy nastolatka z Krakowa odprawiła broniącą tytułu Rosjankę. Od tego czasu pięć potyczek i zero zwycięstw Radwańskiej. Odniesień do nowojorskiego spotkania niby niewiele: - Miłe wspomnienie, ale to była inna nawierzchnia, inny turniej, inne piłki. Szansę oceniam tak jak ojciec: pół na pół. Widać, że Maria gra coraz lepiej na ziemi, bardziej kontroluje swoją grę - mówi najlepsza polska tenisistka,
Po sobotnim triumfie nad Wickmayer przyznała, że nie ma sobie nic do zarzucenia: - Wszystko działo się tak, jak należy. Troszkę problemów było tylko z wiatrem, ciężko było czasami odebrać piłkę, ale generalnie było naprawdę nieźle - tłumaczyła, dodając, że byłaby zapewne mniej regularna, gdyby wciąż pozostawała także w grze podwójnej (odpadła w I rundzie).
Barwne obrazy meczu w oczach Radwańskiego i Fibaka. Papa: - Wickmayer gra sztywno jak pal Azji. Nie chcę gloryfikować córki, ale rzeczywiście to są dwa różne światy. Zagrała świetnie, znowu. To skutek zmiany stylu na bardziej agresywny i poprawy serwisu. To dobrze rokuje na przyszłość. Dzięki temu może wygrywać z każdą rywalką i wygrać każdy turniej. Widać, że drzemią w niej ogromne rezerwy. Szarapową będzie szarpać po korcie, musi zagrać agresywnie i ofensywnie. Fibak: - To było jak pojedynek motylka z czołgiem, ale motylkiem była Agnieszka.