Chela - argentyński weteran i jego porachunki z brytyjskim imperium (wideo)

W wieku 31 lat zakwalifikował się do ćwierćfinału Roland Garros i jest najstarszym zawodnikiem w gronie pozostających w grze. Do tej fazy turnieju dotarł również przed siedmioma laty, ale wówczas uległ gładko Timowi Henmanowi. Argentyńczyk Juan Ignacio Chela może w środę zanotować jedno z najważniejszych zwycięstw w swojej karierze, a jego rywalem będzie kolejny Brytyjczyk, Andy Murray.

W poniedziałkowe popołudnie wielu francuskich fanów wybrało się na kort Suzanne Lenglen, aby obejrzeć pasjonujące widowisko pomiędzy Gaëlem Monfilsem i Davidem Ferrerem. W oczekiwaniu na to spotkanie dane im było zobaczyć również pięciosetowy pojedynek dwóch pochodzących z Ameryki Południowej tenisistów. Zarówno doświadczony Chela jak i młodszy o cztery lata Alejandro Falla zdawali sobie sprawę z tego, że któryś z nich będzie jedynym reprezentantem kontynentu w ćwierćfinale. Morderczych wymian nie wytrzymał ostatecznie Kolumbijczyk i tym samym to Argentyńczyk mógł z radości paść na czerwoną mączkę.

- Leżałem na korcie i nie miałem nawet zamiaru się podnieść. Po prostu patrzyłem w niebo - powiedział po meczu wzruszony Chela. Pochodzący z Buenos Aires zawodnik trzeci raz w karierze osiągnął ćwierćfinał zawodów Wielkiego Szlema. Po raz ostatni miało to miejsce w US Open 2007, ale wówczas musiał uznać wyższość Ferrera. - Jestem naprawdę zaskoczony tym, że dotarłem tak daleko. To wielkie osiągnięcie, tym bardziej że mam już swoje lata - wyznał Argentyńczyk.

Jego środowym rywalem będzie rozstawiony z numerem czwartym Murray, z którym dotychczas siedmiokrotnie spotykał się na korcie. 31-letni Chela pokonał młodszego od siebie o siedem lat Brytyjczyka zaledwie raz, w ich pierwszym pojedynku, rozegranym w I rundzie wielkoszlemowego Australian Open 2006. Od tego momentu to pochodzący z Dunblane Murray nadawał ton całej rywalizacji, w pozostałych grach tracąc tylko seta. Chela nie był w stanie ograć Murraya nawet na paryskiej mączce, przegrywając z nim podczas dwóch ostatnich edycji międzynarodowych mistrzostw Francji.

Kompleksu brytyjskiego reprezentant Argentyny nabawił się jednak już w 2004 roku, kiedy to będąc u szczytu swojej kariery (w sierpniu tego roku był nawet 15. rakietą świata), w dosyć zaskakujący sposób przegrał pojedynek z Henmanem. Brytyjczyk, który nigdy nie był specjalistą od gry na nawierzchni ziemnej, zwyciężył wówczas młodszego o pięć lat Chelę 6:2, 6:4, 6:4 i wywalczył swój jedyny w karierze awans do półfinału paryskiej imprezy. Natomiast Argentyńczyk od tego momentu nie był w stanie wygrać dwóch spotkań z rzędu w kolejnych edycjach francuskich zawodów. I dopiero teraz, po siedmiu latach, nadarzyła mu się kolejna okazja, aby zrealizować swoje marzenia.

Komentarze (0)