Łukasz Kubot nie będzie jedynym kwalifikantem w drugim tygodniu Wimbledonu. Młodszy o dekadę od polskiego kolegi, Australijczyk (urodzony w Stuttgarcie) także osiągnął w sobotę życiowy sukces: pokonał piątą rakietę świata i po raz pierwszy w karierze zagra o wielkoszlemowy ćwierćfinał. A wszystko w równie znakomitym stylu jak Kubot. Tomić ma 18 lat, ale na korcie nr 1, drugim najważniejszym (po centralnym), wyglądał na zaprawionego w bojach na najwyższym poziomie. Zszokowany Söderling pierwszego gema wygrał przy 0:5.
Zaciął się na chwilę przy próbie zamknięcia meczu serwisem (15-40), ale wtedy posłał asa, Söderling o milimetr chybił linii, a gdy pojawił się meczbol, młodzian znów włączył potężne pierwsze podanie. Wielki mecz być może przyszłej gwiazdy tenisa. - Byłem bardzo spokojny, a on sfrustrowany - powiedział Tomić, który jest kojarzony z mającym zawsze wiele do powiedzenia ojcem - Johnem, nieraz skonfliktowanym z rodzimą federacją przy okazji Australian Open. - Ciągle mówiłem sobie, żeby walczyć o każdy kolejny punkt. Niesamowicie wiele dały mi treningi z Đokoviciem - powiedział Bernard, nr 158 rankingu ATP (najwyższa pozycja w karierze).
Punkty w meczu z Söderlingiem, ubiegłorocznym ćwierćfinalistą, przychodziły łatwo także dlatego, że Tomić (193 cm wzrostu) serwował na bardzo wysokim poziomie: zanotował 13 asów, wygrał 77% piłek po pierwszym podaniu i nie dał się ani razu przełamać (pięć break pointów obronione). Do tego kilka znakomitych akcji wolejowych, słabiej dysponowany rywal (z wezwaną na kort pomocą medyczną Szwed rozmawiał o bólach żołądkowych) i voilà. Dumny może być nie tylko ojciec, ale i obecny w Wimbledonie Pat Rafter, nowy kapitan Australii w Pucharze Davisa. - Nie mogę doczekać się meczu w Chinach - powiedział Tomić, spadkobierca Hewitta.