Pierwszy set toczył się całkowicie pod dyktando rozstawionego z numerem 7. Argentyńczyka. Gawron w tym secie wygrał zaledwie 12 punktów. W drugiej partii jego gra poprawiła się, choć skuteczność pierwszego podania nie przekraczała 50 procent. Polak miał aż sześć szans na odebranie podania Zeballosowi, ale wykorzystał tylko jedną odrabiając straty, które powstały już w pierwszym gemie. W dwunastym gemie Gawron miał trzy piłki setowe, z żadnej okazji na przedłużenie swoich szans nie wykorzystał. W tie breaku prowadził 5-3, ale Argentyńczyk zdołał wyrównać i zwyciężyć do 5.
- Pierwszego seta jakby nie było. 25 minut gry pod dyktando przeciwnika i po wszystkim. Dopiero od stanu 0:2 w drugiej partii zacząłem lepiej się poruszać, grać bardziej agresywnie. Pod koniec seta miałem trzy setbole i trzy razy zepsułem return. Zabrakło paru centymetrów, ale musiałem zaryzykować. Myślę, że gdyby doszło do trzeciego seta, sprawa wyniku byłaby otwarta - mówił Polak po meczu.
W piątek wraz z Andrzejem Kapasiem zagrają o finał z Ruim Machado i João Souzą. A w finale czeka już duet Kazachów: Andriej Gołubiew i Jurij Szczukin.
Gawron przed rokiem również doszedł do II rundy w szczecińskim turnieju, wtedy po trzysetowym boju uległ Julianowi Reisterowi 5:7, 6:4, 1:6. W tym samym czasie, co turniej w Szczecinie rozgrywany jest Puchar Davisa. Od piątku w Espoo Jerzy Janowicz i Grzegorz Panfil w singlu oraz Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski w deblu zagrają przeciwko Finlandii. Z powodu kontuzji wystąpić nie mógł Łukasz Kubot, a Michał Przysiężny po długiej przerwie nie był gotowy fizycznie na walkę do trzech setów. Radosław Szymanik powołał Gawrona, ale ten odmówił z powodu... występu w challengerze.
- Późno dowiedziałem się, że miałbym zagrać w reprezentacji. Tenis to sport indywidualny, każdy walczy o swoje punkty i ranking. Ja zdecydowałem zagrać tu dla siebie, niestety nie dla reprezentacji - tłumaczył Gawron.